Niedziela, 9 Listopad
Imieniny: Anatolii, Gracji, Teodora -

Reklama


Reklama

„Dobry parafianin to żywy parafianin”. Ks. Bartłomiej Koba o czujkach, odpowiedzialności i wierze w praktyce


Zamiast długich kazań o odpowiedzialności — konkurs i… sprzęt, który ratuje życie. Proboszcz parafii Matki Bożej Królowej Polski w Farynach, ks. Bartłomiej Koba, połączył modlitwę z profilaktyką. Efekt? 20 czujek tlenku węgla trafi do mieszkańców Faryn, Kowalika, Spalin i Długiego Borku. Był warunek: napisanie modlitwy do św. Floriana albo stworzenie pracy plastycznej o bezpieczeństwie. „Dobry parafianin to żywy parafianin” — mówi ksiądz. I opowiada „Tygodnikowi Szczytno”, skąd wzięła się ta akcja, z czego jest finansowana i dlaczego w Kościele słowa powinny iść w parze z czynem.



Od kiedy jest ksiądz proboszczem w Farynach?

Czwarty rok. Przyszedłem tu w 2022 roku. Ja jestem z ludzi bardzo zadowolony — nie wiem, czy oni ze mnie (śmiech).

 

W tej parafii słyniecie z „pozytywnych freaków” w koloratkach. Poprzedników wspomina się tu dobrze.

Faryny rzeczywiście mają szczęście do księży. Staram się tej dobrej passy nie zepsuć i być po prostu… otwarty.

 

No to skąd pomysł ze zwykłymi, bardzo konkretnymi czujkami?

Szczerze? Nie było jednego „olśnienia”. Kościół w wymiarze duchowym prowadzi do zbawienia, ale jest też wymiar ludzki — troska o zdrowie i życie. Parafia to w większości domy jednorodzinne, sporo seniorów. Podczas kolęd widziałem, że wiele domów ogrzewa się paliwami stałymi, często starymi piecami. Zaczyna się sezon grzewczy — rośnie ryzyko. Pomyślałem: połączmy modlitwę z praktyką.

 

 

I zadzwonił ksiądz do komendanta straży pożarnej?

Tak. Skonsultowałem pomysł, wspólnie doszliśmy do formuły konkursu — żeby zaktywizować parafian: i dzieci, i dorosłych. Początkowo chciałem po prostu kupić sto czujek, ale pan komendant Zbigniew Stasiłojć powiedział, że lepiej kupić mniej, a lepszej jakości. Zastosowałem się do sugestii eksperta.

 

 

Co trzeba było zrobić?

Wskazałem dwie drogi: albo napisać modlitwę do św. Floriana, patrona strażaków o ochronę domu przed ogniem i nieszczęściem, albo zrobić pracę plastyczną o kulcie św. Floriana i bezpieczeństwie. Prosto, ale z sensem.

 

 

I nagroda to…

Czujka tlenku węgla. Kupiłem 20 sztuk — urządzenia porządne, z gwarancją. Nie poszliśmy w „setkę tanich czujek”, które po pół roku nadawałyby się do kosza.

 

 

Ile to kosztuje i kto za to zapłacił?

Jedna czujka to około 100 zł, razem około 2 tys. zł. Pieniądze pochodziły z tego, co parafianie, wierni składają na tacę. Teraz te pieniądze, w konkretnej formie, do nich wracają. I dobrze. Co to jest sto złotych wobec życia?

 

 

Kto dostał urządzenia? Jury wybiera „najlepszych”?


Reklama

Każdy, kto oddał pracę, dostaje czujkę. Parafia ma cztery punkty dojazdowe, chcemy, by w każdej miejscowości kilka rodzin było już realnie zabezpieczonych. Ale ważniejsza jest iskra: żeby człowiek pomyślał, że warto samemu wydać 70–100 zł i zamontować czujkę, zrobić przegląd komina. Bo często słyszę: „W zeszłym roku nic się nie stało, to w tym też nie”. A to tak nie działa.

 

 

W niedzielę, po mszy, czujki trafiły do ludzi. Reakcje?

Dzieciaki dumne z prac, dorośli pytali, jak zamontować, gdzie powiesić. I o to chodziło — o rozmowę i działanie. Na miejscu, podczas niedzielnych mszy byli strażacy, więc udzielali fachowych porad.

 

Wspomniał ksiądz, że dobro wraca. Brzmi jak życiowe doświadczenie, nie slogan.

Bo to doświadczenie. W parafii nieraz liczyłem: „Tego nie udźwigniemy”. Po dwóch dniach — bum, spływa dokładnie tyle, ile brakowało. Ani złotówki więcej, ani mniej. Dlatego nie robię tego dla rozgłosu. Chcemy uczyć odpowiedzialności. Strażacy mówią: „Dobry ratownik to żywy ratownik”. Ja dodam: dobry parafianin to żywy parafianin.

 

 

Ile osób realnie obejmie akcja?

Na start — 20 rodzin. Ale jeśli ktoś nie zdążył na konkurs, niech i tak kupi czujkę. To niewielki koszt, a różnica i efekt tkwi między „obudziło nas piszczenie” a „nie zdążyliśmy”.

 

 

I to się rodzi z kolędy: widzicie piece, rury, brak przeglądów…

Kolęda to prawdziwy audyt codzienności. W wielu domach kominiarz był dawno, czasem „naście lat temu”. Stąd ta akcja — profilaktyka zamiast pobożnych życzeń.

 

 

Formalności: cztery miejscowości parafii — Faryny, Kowalik, Spaliny, Długi Borek — wszędzie trafiły czujki?

Tak. Rozdawaliśmy po mszach w Długim Borku i w Farynach. Reszta — według zgłoszeń i oddanych prac.

 

Zmienię bieg naszej rozmowy. Ile lat kapłaństwa?

Trzynaście, idzie czternasty.

 

Pierwsze parafie?

Olsztyn, parafia Najświętszego Serca Pana Jezusa — trzy lata. Potem Szczytno — Wniebowzięcia NMP — rok. Wyjazd do USA, po powrocie Olsztynek, krótko Bartoszyce, trzy miesiące Napierki — trudna sytuacja, biskup poprosił. A potem Faryny.

Reklama

 

Kiedy „zakiełkowało” powołanie?

To nie był jeden moment. Rodzina, parafia w Jezioranach, od dziecka ministrant, potem lektor, czuwania w Pieniężnie. Był też bunt — to naturalne. Myślę, że wielu nastolatków i dorosłych takie bunty przechodzi. Ale jak ziarno jest posiane, to prędzej czy później kiełkuje. U mnie wykiełkowało w kapłaństwo. Początkowo myślałem o werbistach, ostatecznie poszedłem do naszego seminarium i zostałem księdzem diecezjalnym. Bez kalkulacji „statusu społecznego”. Po prostu: chcę być księdzem.

 

Wracając do akcji. Dlaczego nie „100 czujek i rozdawnictwo”?

Bo to nie uczy odpowiedzialności. Komendant słusznie podpowiedział: mniej, ale lepsze. I rozmowa: co to jest czad, gdzie montować czujkę, kiedy dzwonić po pomoc, przegląd kominów. Chciałem, żeby każda rodzina usłyszała to wprost.

 

 

Ktoś powie: „kościół od czujek? To rola gminy, OPS-u, straży”.

Kościół jest od życia. Tego wiecznego i tego tu i teraz. Jeśli modlitwa spotyka się z praktyką, to jesteśmy na swoim miejscu.

 

 

Plany na ciąg dalszy?

Jeśli zobaczę, że zaiskrzyło, będziemy kontynuować — edukację, kolejne partie czujek, może szkolenie z montażu. Nie chodzi o „event”, tylko o nawyk.

 

Najważniejsze zdanie, które ksiądz chce, żeby wybrzmiało na koniec?

„Dobry parafianin to żywy parafianin.” Zadbajmy o komin, piec, czujkę. Resztę dopowiemy w modlitwie.

 

 

Nagrodzeni:

Kowalik: rodzina Kaczmarczyków, Marcelina Nosek.

Spaliny: Renata Bałdyga, Elżbieta Łachacz, Barbara Popielarz, Dominika Gralewska, Ania i Patryk Bączek, Julia Kamińska.

Długi Borek: rodzina Kaczmarczyków z Borek Rozowskich, Małgorzata Gronowska, Karina Rapacka, Miłosz i Igor Górscy, Franciszek Rolka, Halina Szydłowska, Patrycja Radkowska.

Faryny: Janina Kaczmarczyk, Dorota Klimek, Teresa Szydlik, Marcelina Kaczmarczyk.



Komentarze do artykułu

wiesław mądrzejowski

Szacun dla księdza proboszcza!

Napisz

Galeria zdjęć

Reklama

Reklama

Reklama

Reklama


Komentarze

Reklama