Zamiast długich kazań o odpowiedzialności — konkurs i… sprzęt, który ratuje życie. Proboszcz parafii Matki Bożej Królowej Polski w Farynach, ks. Bartłomiej Koba, połączył modlitwę z profilaktyką. Efekt? 20 czujek tlenku węgla trafi do mieszkańców Faryn, Kowalika, Spalin i Długiego Borku. Był warunek: napisanie modlitwy do św. Floriana albo stworzenie pracy plastycznej o bezpieczeństwie. „Dobry parafianin to żywy parafianin” — mówi ksiądz. I opowiada „Tygodnikowi Szczytno”, skąd wzięła się ta akcja, z czego jest finansowana i dlaczego w Kościele słowa powinny iść w parze z czynem.
Od kiedy jest ksiądz proboszczem w Farynach?
Czwarty rok. Przyszedłem tu w 2022 roku. Ja jestem z ludzi bardzo zadowolony — nie wiem, czy oni ze mnie (śmiech).
W tej parafii słyniecie z „pozytywnych freaków” w koloratkach. Poprzedników wspomina się tu dobrze.
Faryny rzeczywiście mają szczęście do księży. Staram się tej dobrej passy nie zepsuć i być po prostu… otwarty.
No to skąd pomysł ze zwykłymi, bardzo konkretnymi czujkami?
Szczerze? Nie było jednego „olśnienia”. Kościół w wymiarze duchowym prowadzi do zbawienia, ale jest też wymiar ludzki — troska o zdrowie i życie. Parafia to w większości domy jednorodzinne, sporo seniorów. Podczas kolęd widziałem, że wiele domów ogrzewa się paliwami stałymi, często starymi piecami. Zaczyna się sezon grzewczy — rośnie ryzyko. Pomyślałem: połączmy modlitwę z praktyką.
I zadzwonił ksiądz do komendanta straży pożarnej?
Tak. Skonsultowałem pomysł, wspólnie doszliśmy do formuły konkursu — żeby zaktywizować parafian: i dzieci, i dorosłych. Początkowo chciałem po prostu kupić sto czujek, ale pan komendant Zbigniew Stasiłojć powiedział, że lepiej kupić mniej, a lepszej jakości. Zastosowałem się do sugestii eksperta.
Co trzeba było zrobić?
Wskazałem dwie drogi: albo napisać modlitwę do św. Floriana, patrona strażaków o ochronę domu przed ogniem i nieszczęściem, albo zrobić pracę plastyczną o kulcie św. Floriana i bezpieczeństwie. Prosto, ale z sensem.
I nagroda to…
Czujka tlenku węgla. Kupiłem 20 sztuk — urządzenia porządne, z gwarancją. Nie poszliśmy w „setkę tanich czujek”, które po pół roku nadawałyby się do kosza.
Ile to kosztuje i kto za to zapłacił?
Jedna czujka to około 100 zł, razem około 2 tys. zł. Pieniądze pochodziły z tego, co parafianie, wierni składają na tacę. Teraz te pieniądze, w konkretnej formie, do nich wracają. I dobrze. Co to jest sto złotych wobec życia?
Kto dostał urządzenia? Jury wybiera „najlepszych”?
Każdy, kto oddał pracę, dostaje czujkę. Parafia ma cztery punkty dojazdowe, chcemy, by w każdej miejscowości kilka rodzin było już realnie zabezpieczonych. Ale ważniejsza jest iskra: żeby człowiek pomyślał, że warto samemu wydać 70–100 zł i zamontować czujkę, zrobić przegląd komina. Bo często słyszę: „W zeszłym roku nic się nie stało, to w tym też nie”. A to tak nie działa.
W niedzielę, po mszy, czujki trafiły do ludzi. Reakcje?
Dzieciaki dumne z prac, dorośli pytali, jak zamontować, gdzie powiesić. I o to chodziło — o rozmowę i działanie. Na miejscu, podczas niedzielnych mszy byli strażacy, więc udzielali fachowych porad.
Wspomniał ksiądz, że dobro wraca. Brzmi jak życiowe doświadczenie, nie slogan.
Bo to doświadczenie. W parafii nieraz liczyłem: „Tego nie udźwigniemy”. Po dwóch dniach — bum, spływa dokładnie tyle, ile brakowało. Ani złotówki więcej, ani mniej. Dlatego nie robię tego dla rozgłosu. Chcemy uczyć odpowiedzialności. Strażacy mówią: „Dobry ratownik to żywy ratownik”. Ja dodam: dobry parafianin to żywy parafianin.
Ile osób realnie obejmie akcja?
Na start — 20 rodzin. Ale jeśli ktoś nie zdążył na konkurs, niech i tak kupi czujkę. To niewielki koszt, a różnica i efekt tkwi między „obudziło nas piszczenie” a „nie zdążyliśmy”.
I to się rodzi z kolędy: widzicie piece, rury, brak przeglądów…
Kolęda to prawdziwy audyt codzienności. W wielu domach kominiarz był dawno, czasem „naście lat temu”. Stąd ta akcja — profilaktyka zamiast pobożnych życzeń.
Formalności: cztery miejscowości parafii — Faryny, Kowalik, Spaliny, Długi Borek — wszędzie trafiły czujki?
Tak. Rozdawaliśmy po mszach w Długim Borku i w Farynach. Reszta — według zgłoszeń i oddanych prac.
Zmienię bieg naszej rozmowy. Ile lat kapłaństwa?
Trzynaście, idzie czternasty.
Pierwsze parafie?
Olsztyn, parafia Najświętszego Serca Pana Jezusa — trzy lata. Potem Szczytno — Wniebowzięcia NMP — rok. Wyjazd do USA, po powrocie Olsztynek, krótko Bartoszyce, trzy miesiące Napierki — trudna sytuacja, biskup poprosił. A potem Faryny.
Kiedy „zakiełkowało” powołanie?
To nie był jeden moment. Rodzina, parafia w Jezioranach, od dziecka ministrant, potem lektor, czuwania w Pieniężnie. Był też bunt — to naturalne. Myślę, że wielu nastolatków i dorosłych takie bunty przechodzi. Ale jak ziarno jest posiane, to prędzej czy później kiełkuje. U mnie wykiełkowało w kapłaństwo. Początkowo myślałem o werbistach, ostatecznie poszedłem do naszego seminarium i zostałem księdzem diecezjalnym. Bez kalkulacji „statusu społecznego”. Po prostu: chcę być księdzem.
Wracając do akcji. Dlaczego nie „100 czujek i rozdawnictwo”?
Bo to nie uczy odpowiedzialności. Komendant słusznie podpowiedział: mniej, ale lepsze. I rozmowa: co to jest czad, gdzie montować czujkę, kiedy dzwonić po pomoc, przegląd kominów. Chciałem, żeby każda rodzina usłyszała to wprost.
Ktoś powie: „kościół od czujek? To rola gminy, OPS-u, straży”.
Kościół jest od życia. Tego wiecznego i tego tu i teraz. Jeśli modlitwa spotyka się z praktyką, to jesteśmy na swoim miejscu.
Plany na ciąg dalszy?
Jeśli zobaczę, że zaiskrzyło, będziemy kontynuować — edukację, kolejne partie czujek, może szkolenie z montażu. Nie chodzi o „event”, tylko o nawyk.
Najważniejsze zdanie, które ksiądz chce, żeby wybrzmiało na koniec?
„Dobry parafianin to żywy parafianin.” Zadbajmy o komin, piec, czujkę. Resztę dopowiemy w modlitwie.
Nagrodzeni:
Kowalik: rodzina Kaczmarczyków, Marcelina Nosek.
Spaliny: Renata Bałdyga, Elżbieta Łachacz, Barbara Popielarz, Dominika Gralewska, Ania i Patryk Bączek, Julia Kamińska.
Długi Borek: rodzina Kaczmarczyków z Borek Rozowskich, Małgorzata Gronowska, Karina Rapacka, Miłosz i Igor Górscy, Franciszek Rolka, Halina Szydłowska, Patrycja Radkowska.
Faryny: Janina Kaczmarczyk, Dorota Klimek, Teresa Szydlik, Marcelina Kaczmarczyk.
wiesław mądrzejowski
Szacun dla księdza proboszcza!