Wtorek, 9 Wrzesień
Imieniny: Czcibora, Marii, Serafiny -

Reklama


Reklama

Danuta Murach królowa chleba! Najważniejsze w pieczeniu to prostota i radość ze smaku


Danuta Murach, 53-latka z Łatanej Wielkiej to zwyciężczyni kulinarnego konkursu “Chleb jak za dawnych lat”, który odbywał się w poprzedni weekend w Wielbarku, w ramach Festiwalu Chleba. Dziś, zgodnie z naszą obietnicą sprzed tygodnia, pani Danuta zdradza tajniki swojego niezwykłego wypieku.



Pani Danuto gratuluję zwycięstwa w konkursie, ale zdradzi mi pani co jest najważniejsze w zrobieniu pysznego, swojskiego chleba?

Dla mnie? Najważniejsza jest radość, że mój chleb smakuje całej rodzinie. Ale też wielu ludziom… konkurs to tylko potwierdził.

 

Wcale się pani nie dziwię, ale sam chleb jak pani wykonuje?

Zawsze robię chleb na zakwasie i mące żytniej 720. Jak mam z poprzedniego pieczywa rozczyn zakwasu, to przed dwa dni zakwas “pobudzam”. Daję dwie łyżki mąki i troszkę wody. Od czasu do czasu mieszam. Po tych dwóch dniach dodaję 2 kg mąki i 190 gram soli, ale nie więcej. Rozrabiam i zostawiam na noc. Po tym rano przyczyniam go dodając 7,5 kg mąki, 3 litry wody i 1 litr mleka. Wyrabiając ciasto dodaję w miarę potrzeby trochę wody. Te ilości, to na 15 blaszek, nie robię mniej. Zawsze na cały tydzień, a i tak zdarza się, że znika wcześniej (śmiech).

 

Przy wyrabianiu nie korzysta pani z maszyn? To dość sporo ciasta…

Wszystko wyrabiam ręcznie dopóki jest siła w ręku. Synowa jest oczywiście silniejsza ode mnie, może będzie chciała przejąć po mnie pieczenie chleba chleba? Zobaczymy.

 

Co po wyrobieniu ciasta?

Smaruję blaszki smalcem. Wykładam ciasto i czekam aż wyrośnie. W tym czasie przygotowuję piekarnik, dokładam drewno i rozgrzewam go do odpowiednio wysokiej temperatury.

 

Używa pani piekarnika w kuchni kaflowej?


Reklama

Tak. Kuchnia jest tradycyjna, opalana drewnem. To najlepsza metoda pieczenia, bo mam całkowitą kontrolę nad temperaturą. Niestety, mankament jest taki, że trzeba cały czas pilnować, żeby się równomiernie piekarnik nagrzał, dokładać drewno, pilnować paleniska. Tylko wtedy każdy chleb jest dobrze i równomiernie wypieczony. Pracochłonne, ale warto.

 

Ile czasu to trwa?

Godzinę. Po tej godzinie wykładam chleb na stół. Smaruję go wodą i nakrywam bawełnianym obrusem i dodatkowo ceratką, żeby utrzymać w nim wilgoć. Rano albo po prostu gdy ostygnie jest już gotowy do jedzenia.

 

To wszystko? Nie ma żadnych tajnych dodatków, polepszaczy smaku?

Nie ma. Najważniejsza jest prostota. Nic nie zmieniam w tym przepisie od lat. Czasami dodaję dla urozmaicenia ziarno słonecznika i siemię lniane, albo ziarna dyni. Ziół nie daję, bo u mnie nikt nie przepada za takim chlebem.

 

Jak zaczęła się pani kulinarna przygoda z robieniem pieczywa? Domyślam się, że to rodzinny przepis…

Chleb wypiekam od dziecka. Oczywiście nauczyła mnie mama, ale ten akurat przepis został po teściowej. Moja mama robiła trochę inaczej i jak dla mnie był trochę za kwaśny. Teściowej przepis jest lepszy. W mojej rodzinie, ale i męża tradycja robienia chleba jest bardzo stara. Jako rolnicy mieliśmy swoje zboża. Rodzice mielili je w pobliskich młynach. Po mieleniu były też otręby dla zwierząt w gospodarce. Nic się nie marnowało, bo i nie za wiele było.

 

To prawda. Wieś wyglądała kiedyś zupełnie inaczej. Ale w całym przepisie kluczowy jest też zakwas. Zdradzi pani naszym czytelnikom jak go zrobić od zera?

Reklama

Trzeba poświęcić około tygodnia, jeśli się nie ma zakwasu z poprzedniego pieczenia. Można kupić mąkę 2000. Dwie łyżki tej mąki zalewamy wodą, żeby był zagęszczony. Dodaję też łyżkę mąki 720. Odstawiam na dwa dni. Następnie znów dodaję po łyżce mąki żytniej nr 2000 i 720. Czekam kolejne dwa dni i powtarzam wszystkie czynności i tak przez tydzień. Jeśli zaczyn zapracuje, chleb na pewno się uda.

 

Słyszałem, że nie tylko rodzina zasmakowała w pani pieczywie i że można u Pani taki chleb zamówić… Dużo ma pani “zleceń”?

Tak. Zdarza się, że ktoś przyjedzie i kupi kilka bochenków dla swojej rodziny. Zwykle to ludzie, którzy nas znają. Dla mojej rodzinny te 15 blaszek na tydzień w zupełności wystarcza.

 

Rodzina duża?

W sumie jest nas teraz sześcioro. Syn, synowa, wnuki…

 

No i dumny mąż…

(śmiech) Oczywiście. Mąż - głowa naszej rodziny - nie chce już jeść innego chleba, jak tylko ten “nasz”. Zdarzało nam się kupić gotowy ze sklepu, ale to nie ma porównania. Mąż mówi, że nie może się nim w ogóle najeść. Nie ma ani smaku, ani zapachu prawdziwego domowego chleba. Dlatego tak jak kiedyś, tak i teraz nie ma wyjścia i trzeba piec samemu. Jeśli oczywiście chce się zjeść smacznie i zdrowo.

 



Komentarze do artykułu

Napisz

Reklama


Komentarze

Reklama