Danuta Murach, 53-latka z Łatanej Wielkiej to zwyciężczyni kulinarnego konkursu “Chleb jak za dawnych lat”, który odbywał się w poprzedni weekend w Wielbarku, w ramach Festiwalu Chleba. Dziś, zgodnie z naszą obietnicą sprzed tygodnia, pani Danuta zdradza tajniki swojego niezwykłego wypieku.
Pani Danuto gratuluję zwycięstwa w konkursie, ale zdradzi mi pani co jest najważniejsze w zrobieniu pysznego, swojskiego chleba?
Dla mnie? Najważniejsza jest radość, że mój chleb smakuje całej rodzinie. Ale też wielu ludziom… konkurs to tylko potwierdził.
Wcale się pani nie dziwię, ale sam chleb jak pani wykonuje?
Zawsze robię chleb na zakwasie i mące żytniej 720. Jak mam z poprzedniego pieczywa rozczyn zakwasu, to przed dwa dni zakwas “pobudzam”. Daję dwie łyżki mąki i troszkę wody. Od czasu do czasu mieszam. Po tych dwóch dniach dodaję 2 kg mąki i 190 gram soli, ale nie więcej. Rozrabiam i zostawiam na noc. Po tym rano przyczyniam go dodając 7,5 kg mąki, 3 litry wody i 1 litr mleka. Wyrabiając ciasto dodaję w miarę potrzeby trochę wody. Te ilości, to na 15 blaszek, nie robię mniej. Zawsze na cały tydzień, a i tak zdarza się, że znika wcześniej (śmiech).
Przy wyrabianiu nie korzysta pani z maszyn? To dość sporo ciasta…
Wszystko wyrabiam ręcznie dopóki jest siła w ręku. Synowa jest oczywiście silniejsza ode mnie, może będzie chciała przejąć po mnie pieczenie chleba chleba? Zobaczymy.
Co po wyrobieniu ciasta?
Smaruję blaszki smalcem. Wykładam ciasto i czekam aż wyrośnie. W tym czasie przygotowuję piekarnik, dokładam drewno i rozgrzewam go do odpowiednio wysokiej temperatury.
Używa pani piekarnika w kuchni kaflowej?
Tak. Kuchnia jest tradycyjna, opalana drewnem. To najlepsza metoda pieczenia, bo mam całkowitą kontrolę nad temperaturą. Niestety, mankament jest taki, że trzeba cały czas pilnować, żeby się równomiernie piekarnik nagrzał, dokładać drewno, pilnować paleniska. Tylko wtedy każdy chleb jest dobrze i równomiernie wypieczony. Pracochłonne, ale warto.
Ile czasu to trwa?
Godzinę. Po tej godzinie wykładam chleb na stół. Smaruję go wodą i nakrywam bawełnianym obrusem i dodatkowo ceratką, żeby utrzymać w nim wilgoć. Rano albo po prostu gdy ostygnie jest już gotowy do jedzenia.
To wszystko? Nie ma żadnych tajnych dodatków, polepszaczy smaku?
Nie ma. Najważniejsza jest prostota. Nic nie zmieniam w tym przepisie od lat. Czasami dodaję dla urozmaicenia ziarno słonecznika i siemię lniane, albo ziarna dyni. Ziół nie daję, bo u mnie nikt nie przepada za takim chlebem.
Jak zaczęła się pani kulinarna przygoda z robieniem pieczywa? Domyślam się, że to rodzinny przepis…
Chleb wypiekam od dziecka. Oczywiście nauczyła mnie mama, ale ten akurat przepis został po teściowej. Moja mama robiła trochę inaczej i jak dla mnie był trochę za kwaśny. Teściowej przepis jest lepszy. W mojej rodzinie, ale i męża tradycja robienia chleba jest bardzo stara. Jako rolnicy mieliśmy swoje zboża. Rodzice mielili je w pobliskich młynach. Po mieleniu były też otręby dla zwierząt w gospodarce. Nic się nie marnowało, bo i nie za wiele było.
To prawda. Wieś wyglądała kiedyś zupełnie inaczej. Ale w całym przepisie kluczowy jest też zakwas. Zdradzi pani naszym czytelnikom jak go zrobić od zera?
Trzeba poświęcić około tygodnia, jeśli się nie ma zakwasu z poprzedniego pieczenia. Można kupić mąkę 2000. Dwie łyżki tej mąki zalewamy wodą, żeby był zagęszczony. Dodaję też łyżkę mąki 720. Odstawiam na dwa dni. Następnie znów dodaję po łyżce mąki żytniej nr 2000 i 720. Czekam kolejne dwa dni i powtarzam wszystkie czynności i tak przez tydzień. Jeśli zaczyn zapracuje, chleb na pewno się uda.
Słyszałem, że nie tylko rodzina zasmakowała w pani pieczywie i że można u Pani taki chleb zamówić… Dużo ma pani “zleceń”?
Tak. Zdarza się, że ktoś przyjedzie i kupi kilka bochenków dla swojej rodziny. Zwykle to ludzie, którzy nas znają. Dla mojej rodzinny te 15 blaszek na tydzień w zupełności wystarcza.
Rodzina duża?
W sumie jest nas teraz sześcioro. Syn, synowa, wnuki…
No i dumny mąż…
(śmiech) Oczywiście. Mąż - głowa naszej rodziny - nie chce już jeść innego chleba, jak tylko ten “nasz”. Zdarzało nam się kupić gotowy ze sklepu, ale to nie ma porównania. Mąż mówi, że nie może się nim w ogóle najeść. Nie ma ani smaku, ani zapachu prawdziwego domowego chleba. Dlatego tak jak kiedyś, tak i teraz nie ma wyjścia i trzeba piec samemu. Jeśli oczywiście chce się zjeść smacznie i zdrowo.
Wieża ratuszowa dobrze \"brała\" jako obiekt atrakcji turystycznej jak była pod opieką muzeum w Szczytnie. Bo się zajmowali nią ludzie, którzy się na tym znali. Ale jak to amatorzy - wywalają otwarte drzwi..
Taki sobie czytelnik
2025-12-18 15:58:52
nawet okna mają zabytkowe
że tak powiem
2025-12-17 23:18:26
A co z rewitalizacja Parku Andersa???
Ja
2025-12-17 22:12:37
Nie jestem fanem nowego włodarze z Myszynca ale skoro już radni wydali na to zgodę niech robią. Pewnie będzie ładniej niż jest. Kwestia na jak długo nie zrobimy przez to innych inwestycjo bo to nam turystów na pewno nie przyniesie. Takie wieże są w innych miejscach i tłumów tam nie ma. Nikt z Wloszczowej nie przyjedzie gapic się na Szczytno z lotu ptaka. Poza tym mamy wieże w ratuszu ktora jakoś slabo funkcjonuje a ma te same walory. Noji kwestia odrapanej obok szkoły...
Jan
2025-12-17 05:02:18
Jak zwykle to jest potrzebne tylko nie przy moim domy. To niech Ci wlasciciele domów dojeżdżają autobusami elektrycznymi do pracy i nie smrodzą miasta, w którym mieszkam. Swego czasu powstawał pewien zakład pogrzebowy na Niepodległości. Ileż to było hałasu o to. I co? Wszyscy żyją? Da się żyć? W Rudce też były protesty ze market powstaje, market powstał, pięknie się prezentuje i służy ludziom bo mają blisko.
Kamil
2025-12-17 04:56:25
A co będzie z orlikiem, czy też zniknie bez wieści jak plac zabaw z plaży? Korzysta z niego dużo osób. Wydano dużo pieniędzy na jego wybudowanie. Kto się z tego rozliczy?
Zaniepokojona
2025-12-16 11:58:26
Jestem pod wrażeniem naszego ,, zamku\'\' - coś pięknego.
Już
2025-12-16 11:37:29
Czy przekształcanie okolic wieży w \"uporządkowaną przestrzeń publiczną\" bedzie polegać na zaoraniu ponad stuletniej szkoły i zamiana w nowy deptak?
Taka ciągle tutejsza
2025-12-15 19:25:16
Wyśmienite spotkanie Gratuluję p Ambroziakowi pomysłu sposobu prowadzenia spotkania. Wójt byl dobrze przygotowany Duża dawka wiedzy Piękny koncert
Joanna
2025-12-15 18:56:49
Karolina Piechowicz (mam nadzieję, że nie pomyliłem nazwiska), była topową pływaczką wśród juniorów i jakoś słuch po niej zaginą po tym jak wyjechała do Ameryki. Ktoś coś wie, co znią? Teraz ma pewnie ok. 22 lata.
Olek
2025-12-15 07:10:40