Wtorek, 26 Sierpień
Imieniny: Belii, Ludwika, Luizy -

Reklama


Reklama

Druh Stanisław Kaczyński: - Jak coś robię, to robię dobrze (rozmowa "Tygodnika Szczytno")


O sobie i jednostce opowiada Druh Stanisław Kaczyński – prezes OSP Dąbrowy, strażak ochotnik od ćwierć wieku. Urodzony tu, wychowany tu, i – jak sam mówi – „jak coś robi, to robi dobrze”.



Panie Prezesie, 25 lat w OSP. Pamięta Pan jeszcze ten moment, kiedy założył mundur ochotnika OSP Dąbrowy po raz pierwszy?

Oczywiście. To było po wojsku, miałem już trochę doświadczenia w straży, więc naturalne było, że trafię tutaj, do swojej jednostki. To nie była decyzja z przypadku – ja po prostu to lubiłem. A że jestem z Dąbrów od urodzenia, to innej drogi raczej nie widziałem. Teraz tradycję kontynuuje mój syn.

 

Czyli służba to taka rodzinna historia?

Teraz tak. Choć wcześniej w rodzinie strażaków nie było. Ale jak w coś wchodzę, to na sto procent. Nie lubię półśrodków. Jak mam działać – to działać porządnie, a nie dla samego bycia.

 

Ostatnie lata to w jednostce prawdziwe przyspieszenie. Nowy samochód, wyremontowana strażnica… Jak się to udało?

Trochę środków przyszło z Urzędu Marszałkowskiego, dużo pomogła marszałek Sylwia Jaskulska. No i nowy wójt – z nim współpraca układa się znakomicie. Wcześniej obiecywano, ale nic z tego nie wychodziło. Teraz jest inaczej – rozmawiamy i działamy.


Reklama

 

Podobno powiedział Pan kiedyś, że boi się już marzyć, bo wszystkie marzenia zostały spełnione.

(śmiech) To był żart. Mam jeszcze ambicje. Chciałbym, żeby tu powstała zawodowa filia straży na czas letni – taka „jednostka ze Szczytna”, jak ja to mówię. Teraz współpracujemy z Ostrołęką, ale marzy mi się, żeby to było warmińsko-mazurskie, od nas. Nawet z komendantem powiatowym, bryg. Zbigniewem Stasiłojciem rozmawiałem o tym podczas naszego stulecia. Nie powiedział „nie”.

 

Kiedy patrzy Pan wstecz na te 25 lat – które zdarzenia najbardziej utkwiły w pamięci?

Były dwa. Pierwszy – wypadek na moście w Antoni, w którym spłonął człowiek. Drugi – za Dąbrowami, w stronę Myszyńca. Czwarta rano, myślałem, że dwa auta zderzyły się czołowo. A to jedno audi – prawie nowe – rozpadło się na pół. Chłopak zginął na miejscu. Takie rzeczy zostają w głowie. Nie każdy nadaje się do takiej służby. Dużo widzi się tragedii, ale i głupoty.

Reklama

 

Wasza jednostka to najstarsza OSP w powiecie?

Tak. Sto lat historii zobowiązuje. Kiedyś nawet gasiliśmy pożary poza granicami kraju. Sto lat temu tuż obok szła granica polsko-pruska. Była dwa kilometry stąd, między Dąbrowami a Rozogami. My jechaliśmy do Rozóg, a Niemcy do nas.

 

Służba w OSP to pasja czy poświęcenie?

Jedno i drugie. To nie jest praca „od-do”. Trzeba mieć w sobie chęć poświęcenia. Bo to nie tylko akcje i wyjazdy – to też ciągłe szkolenia, gotowość i odpowiedzialność. Ale jak się widzi, że można coś zrobić dobrze i komuś pomóc – to warto.



Komentarze do artykułu

Napisz

Reklama


Komentarze

Reklama