Sobota, 25 Październik
Imieniny: Arety, Marty, Marcina -

Reklama


Reklama

Historia: Bogusław Palmowski cz. 4 - wspomnienia naczelnika


Samorządy Mieszkańców dla naczelnika miasta Palmowskiego w okresie jego urzędowania były bardzo pomocne. Uważa, że gdy dziś tak dużo mówi się o samorządach, to właściwie nie ma tak bezpośrednich kontaktów z mieszkańcami, jak dawniej. Jest urzędnik, do którego trzeba przyjść osobiście i co najważniejsze – nie ma spotkań ze społeczeństwem, a przecież tyle jest lokali w naszym mieście, gdzie można byłoby to organizować. Ludzie, a właściwie urzędnicy i samorządowcy po prostu „odpłynęli” i zdaje się, że zapomnieli, że to my jesteśmy ich pracodawcami, a nie odwrotnie...



Samorządy Mieszkańców

 

Bardzo ważną rolę w latach siedemdziesiątych odgrywały samorządy mieszkańców. Miasto było wówczas podzielone na sześć części (okręgów), które były reprezentowane przez wybranych wcześniej przedstawicieli, a nad wszystkim czuwał ścisły zarząd społeczny każdego ze wspomnianych okręgów.

 

Nie były to gremia, posiadające stałe siedziby czy własne lokale, miały za to swoje obowiązki wobec mieszkańców każdego z takich okręgów. Wśród tych obowiązków było organizowanie i przeprowadzanie średnio raz w miesiącu, w wynajmowanych salach, spotkań z mieszkańcami. Zebrania miały charakter informacyjno-sprawozdawczy.

 

Mieszkańcy, którzy przychodzili na spotkanie mogli się dowiedzieć, jakie inwestycje budowlane i gospodarcze będą przeprowadzone w ich rejonie, czyli czy i co „w ratuszu” udało się dla nich załatwić i mowa tu oczywiście nie o indywidualnych sprawach, ale o tych, które dotyczyły danego okręgu.

 

- Dość często zapraszano mnie na takie spotkania, średnio raz na pół roku, tak więc raz w miesiącu byłem na jednym. Dzięki temu, jako naczelnik, miałem wiedzę właściwie z tzw. pierwszej ręki na temat bolączek i problemów mieszkańców poszczególnych rejonów miasta – wspomina Palmowski. - Podczas takich zebrań byłem też rozliczany z tego, co zrobiłem, ze złożonych wcześniej obietnic czy deklaracji, podejmowałem też zobowiązania, odnośnie do wykonania kolejnych zadań oczekiwanych przez mieszkańców, które mogły być zrealizowane z miejskiego budżetu.

 

Jak mówi były naczelnik, dawniej było nie do pomyślenia, żeby nie było wiadomo, co się w mieście dzieje. W prowadzeniu skrupulatnej statystyki znaczną, a nawet wiodącą rolę odgrywały lokalne zakłady pracy.

 

- Do komisji planowania, wszystkie zakłady musiały składać sprawozdania z działalności z poprzedniego roku. Były tam wszystkie dane, dotyczące m.in. liczby zatrudnionych, wytworzonego dobra itp. Ta wiedza była bardzo dokładna, a dla ówczesnych włodarzy również i ważna, ponieważ dzięki temu można było jasno planować przyszłość Szczytna.

 

Kary za chwasty

 

Samorządów Mieszkańców w Szczytnie było sześć. Przybliżmy pokrótce, przykładowo, dwa z nich.

 

Komitet Obwodowy Samorządu Mieszkańców (bo tak nazywał się ten organ) nr 1, obejmował teren Wyższej Szkoły Oficerskiej MO (obecnie WSPol) oraz przylegające doń ulice i część osiedla. Przewodniczącym komitetu był najpierw niejaki Świniarski, a następnie Ostaniewicz, który niemiłosiernie nakładał kary na tych wszystkich, którzy nie dbali o własne posesje i pozwalali na zarastanie ich chwastami, co - jak zaznacza mój rozmówca - dziś już nie jest tak restrykcyjnie przestrzegane.


Reklama

 

Kolejny samorząd mieszkańców, czyli nr 2 obejmował całe osiedle Kochanowskiego, a przewodniczyła mu Helena Wrzeszcz, która pracowała wcześniej w powiatowych strukturach partyjnych.

 

- Była dość ciekawą i bardzo kontrowersyjną osobą – wspomina dawny naczelnik miasta. - Jej znakiem rozpoznawczym była skórzana pilotka, z którą właściwie nigdy się nie rozstawała. Pomimo tego, że mieszkała na ulicy Niepodległości, to bardzo mocno angażowała się w sprawy mieszkańców wspomnianego osiedla i dawała za wygraną dopiero wtedy, gdy załatwiła w urzędzie dla mieszkańców swojego samorządu to, na czym jej zależało.

 

Palmowski nie uważa, że poprzedni ustrój był do końca dobry, ale nie można też zarzucić, że wszystko co robiono, było też złe. Jego zdaniem samorządy reprezentowane przez mieszkańców w dawnym, komunistycznym ustroju, który jest tak często krytykowany, idealnie spełniały swoją rolę. W czasie urzędowania Palmowskiego radnych miejskich było 60, a oprócz nich w obradach uczestniczyli również i przedstawiciele samorządów, którzy nie mieli uprawnień do głosowania w czasie sesji, ale mogli zabierać głos i reprezentować mieszkańców i ich interesy.

 

Okazuje się, że takie samorządy, które u nas działały 40 lat temu i według niektórych były złe i niepotrzebne, funkcjonują również i obecnie w niektórych miastach, np. w Olsztynie.

 

Czyny społeczne i wolne soboty

 

W ramach funkcjonowania samorządów mieszkańców, organizowane były tzw. czyny społeczne, które obecnie przez wielu są krytykowane i wyśmiewane ze względu na to, że najczęściej je realizowano w maju podczas Dni Czynu Partyjnego. Mój rozmówca uważa, że organizowanie tych czynów było nieco na wyrost i miały one głównie charakter propagandowy.

 

- Właściwie chodziło o to w tym wszystkim, aby pokazać, że około tysiąc robotników ze szczycieńskich fabryk w ramach czynu partyjnego pozagrabiało z liści np. park. Nikt się wówczas nie zastanawiał, że uczestniczący w tym przedsięwzięciu mieszkańcy Szczytna woleliby odpocząć po tygodniu ciężkiej pracy.

 

Młodszej części naszych Czytelników w tym miejscu chciałbym przypomnieć, że takie czyny odbywały się najczęściej w niedzielę, a w latach następnych również i w soboty, ponieważ wcześniej właściwie wszystkie soboty były wówczas pracujące. Dopiero w 1973 roku wprowadzono dwie wolne soboty w roku, które jednak należało odpracować. Pierwsza z nich wypadała 21 lipca, czyli w dzień poprzedzający ówczesne święto narodowe. Rok później tych „wolnych” sobót było już sześć, a od 1975 roku – 12.

 

Reklama

W 1975 roku zaproponowałem w Komitecie Miejskim PZPR nową organizację czynów społecznych. Sugerowałem, by nie robić jednego wielkiego zbiegowiska „pracujących”, co było widziane, ale nie przynosiło wymiernych efektów. Chciałem, żeby podzielić takie działania na różne części Szczytna – mówi Palmowski. Pomysł zaaprobowano i włączono do realizacji wyznaczając najczęściej tereny okalające dane zakłady pracy. W czynie społecznym powstał, między innymi, parking samochodowy, zlokalizowany naprzeciwko szpitala.

 

Partyjne środki

 

Bogusław Palmowski wspomina, że będąc przewodniczącym komisji planowania przestrzennego, postanowił dość sprytnie, z korzyścią dla miasta i jego mieszkańców, wykorzystać środki, które były przeznaczone w budżecie wojewódzkim na czyny społeczne. - Ze względu na zależności zawodowe, byłem w bardzo dobrym kontakcie z członkami zarządu wojewódzkiej komisji planowania gospodarczego i postanowiłem to wykorzystać.

 

Czasy nie były wówczas dość ciekawe i perspektywiczne dla naszego miasta. Nie posiadając właściwie żadnych środków inwestycyjnych i możliwości wykonawczych, można było jednak dość sporo rzeczy zrobić, korzystając właśnie z zupełnie niezależnej od miejskiego budżetu puli środków przeznaczonych na czyny społeczne. Według danych naczelnika Palmowskiego, w ciągu roku w naszym mieście,w ramach tychże czynów społecznych, wykonywano prace o wartości od 10 do 15 milionów ówczesnych złotych.

 

Z puli budżetu przeznaczonego na czyny społeczne można było otrzymać środki m.in. na chodniki lub kanalizację, a nawet gazociągi miejskie – wspomina Palmowski.

 

- A ponieważ pomijano nas często przy planach inwestycyjnych, o których decydowano na szczeblu wojewódzkim, starałem się pod szyldem tych czynów realizować przedsięwzięcia, które były najbardziej potrzebne. Dzięki temu, na przykład, Szczytno było jednym z pierwszych miast w województwie, w którym sieć gazowa została rozprowadzona w osiedlach budownictwa jednorodzinnego, dotarła do indywidualnych odbiorców, krótko po tym, jak w 1977 roku został oddany do użytku gazociąg gazu ziemnego Nidzica-Szczytno.

 

 

Fot. Ze zbiorów Muzeum Mazurskiego w Szczytnie

 

Czyn społeczny – porządkowanie terenu zieleni przy Jeziorze Domowym Małym



Komentarze do artykułu

Napisz

Reklama


Komentarze

  • Koniec czekania! Szczytno uruchamia przetarg na odnowienie wieży ciśnień
    włodarze najpierw oddali prawie darmo, a teraz wydadzą 18 mln - mistrzowie zarządzania i gospodarności na skalę światową. No ale kto komu zabroni wydawać lekką ręką nie swoje pieniądze.

    Profesor


    2025-10-22 12:32:08
  • Fafernuchy, wspomnienia i bit z tańcem! Dźwierzuty pokazują, że jesień może być gorąca
    No niby fajnie, ale co to ma wspólnego z Kulturą?

    ciekawa


    2025-10-22 10:06:41
  • Wiesław Mądrzejowski o rewitalizacji, kelnerkach i pokoleniu, które nie widzi koloru skóry
    Mnie się chce, aby nad Wisłą zawitał zdrowy rozsądek! Mnie się chce i hariri i pizzy i kebabu, sajgonek, sushi i tam innych potraw tzw. egzotycznych. Nie wspominając o kiełbaskach z jajkiem na śniadanie, a jeszcze grillowany halumi. A co nie wolno? A skąd się to bierze? Stąd, że ludzie są różnych światów kulturowych i dzielą się z tym, co mają najbardziej smakowite. A my zawsze z tymi pierogami i gołąbkami, a zwłaszcza z bigosem. Co do tych potraw nic nie mam, ale jak mogę w Szczytnie skosztować czegoś ciekawego z innych kultur (aby nie napisać z innych światów) to chętnie! No to tak - aby nie napisać wprost. Pozdrowienia.

    Szczytnianin po podróżach


    2025-10-22 04:12:51
  • Dariusz Szepczyński, przewodniczący Rady Miasta w Wielbarku: - „Opór był zbyt duży”
    Panie Szepczyński, naprawdę czas na trochę wiedzy, zanim zacznie Pan mówić ludziom, że „opór był zbyt duży”. Wielbark to nie pustynia, tylko spokojna, zielona gmina Warmii i Mazur, gdzie ludzie chcą po prostu normalnie żyć. A Pan chciał im postawić jedne z największych wiatraków w Polsce, a może i w całej Europie, dosłownie kilkaset metrów od domów. Proszę nie mówić, że to „czysta energia”. W Niemczech, które przez lata były wzorem zielonej transformacji, farmy wiatrowe są masowo rozbierane. Okazały się mało rentowne, hałaśliwe, niszczące krajobraz i nieprzewidywalne. Produkują prąd tylko wtedy, gdy wieje wiatr,a kiedy nie wieje, sieć musi być zasilana z gazu albo węgla. To nie ekologia, tylko drogi, niestabilny i dotowany interes. Zamiast niszczyć warmińsko-mazurski krajobraz, powinniśmy inwestować w geotermię, biogazownie, fotowoltaikę dachową i małe reaktory jądrowe (SMR). To są źródła energii przyszłości… czyste, przewidywalne i naprawdę opłacalne. A nie wielkie turbiny, które po 15 latach będą bezużyteczne i których łopat nikt nie potrafi zutylizować. Ludzie z Wielbarka mieli rację, protestując. To nie oni potrzebują edukacji to Pan powinien zrozumieć, że Warmia i Mazury to nie przemysłowy poligon dla cudzych interesów, tylko miejsce, gdzie powinno się chronić przyrodę i zdrowie mieszkańców.

    Potok


    2025-10-22 00:42:04
  • Szczytno w sercu, teatr w żyłach. Droga Cezarego Studniaka (Rozmowa „Tygodnika Szczytno”)
    Szkoda, że nie padło pytanie o Huntera. Przez krótki czas był jego członkiem ;)

    NIetzsche


    2025-10-21 17:34:41
  • Pasym, USA i jawa – trzy szczęścia Lucyny Kobylińskiej
    40 lat w samorządzie czyli zero wytworzonej wartości przez całe życie. Rzeczywiście jest czego gratulować

    Dobre


    2025-10-21 16:18:12
  • 100 lat pani Anny z Targowa! 10 dzieci, 25 wnuków i 35 prawnuków – żywa legenda rodziny
    już sie nie wroci, teraz jedno dziecko i psiecko. może 2, 3 wnuki albo żadnego. po co robić dzieci na wojne????

    Marcel


    2025-10-21 11:49:30
  • Szpital w Szczytnie dołącza do programu „Szpitale Przyjazne Wojsku”
    Mnie się zawsze wydawało, że lekarze szpitalni, ale i nie tylko, maja przeszkolenie wojskowe. Chociaż wiadomo, że pole walki się zmienia, o czym świadczą doniesienia lekarzy działających na Ukrainie. Ale to wszystko dobrze. Tylko co z pacjentami cywilnymi? W zasadzie wiadomo, co nas czeka. Szpital w Szczytnie jest wzbogacany o różnego rodzaju sprzęt i możliwości (tomografy, rezonanse, oddział rehabilitacji). Tylko czy będzie to dostępne dla mieszkańca powiatu. Bo to może tylko pod kątem operacji \"W\"? No proszę, aby ktoś na to pytanie odpowiedział. Czy to ma być tylko lazaret? Ja wojsku nic nie żałuję, ale cywile, jako zaplecze wojska też muszą mieć jakieś zabezpieczenie...

    Taki sobie czytelnik


    2025-10-20 20:29:59
  • Klaudiusz Woźniak: - Muzeum to nie przeszłość, tylko rozmowa z przeszłością
    Ale o co chodzi z tym szyldem? Bo nie rozumiem. Czy coś się zmieniło?

    Zdumiony


    2025-10-20 19:17:13
  • GOK + biblioteka pod jednym szyldem? Dyrektor protestuje
    Nareszcie ktoś pomyślał!

    Marek


    2025-10-20 16:38:45

Reklama