Już niebawem, bo od 29 kwietnia, w Miejskim Domu Kultury można będzie oglądać prace Eweliny Klimik, 29-letniej mieszkanki Szczytna, której obrazy mieli już okazję widzieć (i kupić) także inni Europejczycy. Rozmawiamy o początkach twórczej działalności, pasji i dniu dzisiejszym.
Tworzenie jest podstawą także pani działalności gospodarczej?
Dokładnie tak, ale dopiero od lipca ubiegłego roku. Wcześniej też się tym zajmowałam, ale jako tzw. „wolny strzelec”. W czasie studiów zajmowałam się m.in. organizacją wystaw. Można by więc powiedzieć, że moje dotychczasowe życie zawodowo związane jest ze sztuką, choć w różnym stopniu sformalizowania.
Mieszka pani w Szczytnie...
Dokładnie od siódmego roku życia. Wtedy moi rodzice sprowadzili się tu z Olsztyna. Tu tata prowadził kantor wymiany walut, ale główną przyczyną przeprowadzki było raczej to, że powietrze w Szczytnie było wtedy czystsze niż w Olsztynie, a więc lepsze dla zdrowia.
Rysowała czy też malowała pani od...?
Od zawsze, od chwili, gdy potrafiłam utrzymać w ręku ołówek czy kredkę. I kredki zawsze były ważniejsze dla mnie od lalek.
I od dziecka marzyła pani o malarstwie?
Niekoniecznie. Motywem przewodnim moich dziecięcych marzeń było projektowanie. Różne. Tworzyłam wystroje wnętrz, ogrodów, a nawet odzieży. Chociaż nie próbowałam swoich modnych ubrań przekształcać z rysunków w rzeczywistość, satysfakcję dawało samo tworzenie. Ale – oczywiście – nic nie jest wykluczone i trudno powiedzieć, czy np. moja przyjaciółka, która obecnie studiuje projektowanie właśnie odzieży, kiedyś nie skorzysta z moich pomysłów.
Główny kierunek czy też rodzaj sztuk plastycznych, którymi się pani zajmuje, to?
Grafika i malarstwo, głównie cyfrowe. Maluję na tablecie, z wykorzystaniem specjalistycznych programów graficznych. I właśnie moje obrazy cyfrowe, wydrukowane na specjalnym, bambusowym papierze, będą wystawione w MDK-u. Latem jednak zamierzam malować też w tradycyjny sposób: farbami na płótnie. Malarstwo cyfrowe jest dla mnie jednak wygodniejsze. Mogę tworzyć wszędzie, nawet w podróży, a podróżuję dużo...
Dużo, tzn. gdzie?
Głównie do Włoch. Tam bowiem mieszka mój chłopak, więc go odwiedzam. Ostatnia moja wizyta miała jednak nie tylko prywatny charakter. Byłam w Wenecji, gdzie miała miejsce wystawa, na której prezentowane były także moje prace. Już pierwszego dnia, podczas wernisażu, dwa z pięciu obrazów zostały sprzedane.
Za ile?
(Śmiech) Według włoskich standardów – za niezbyt wiele. W przeliczeniu na złotówki – całkiem sporo. Ale już się do sprzedawania swoich prac przyzwyczaiłam. To nie takie znowu sporadyczne...
Zatem ile pani obrazów „poszło do ludzi”?
Hm... Dokładnie nie wiem. Około 50...? Nie skupiam się na liczbach. Mówię tylko o tych cyfrowych obrazach, a zajmuję się też grafiką, w tym użytkową.
Plastyczne umiejętności, jak sądzę, rozwijały się już w szkołach. A później?
Akademia Sztuk Pięknych w Gdańsku, na kierunku: architektura wnętrz, a jeszcze później zgłębiałam wzornictwo na Akademii Sztuk Plastycznych w Łodzi. Tam też ukończyłam „podyplomówkę” w zakresie projektowania biżuterii. W latach szkolnych natomiast często brałam udział w różnych konkursach i... rysowałam portrety. Takie robiłam prezenty kolegom i koleżankom z okazji ich imienin czy urodzin.
Biżuterią też się pani zajmuje?
Zaczynam. Pracuję nad kolekcją, wzorowaną na moich obrazach.
A jakie one zawierają treści, nadające się to przetworzenia w wisiorki czy pierścionki?
Najkrócej mówiąc: to przetworzona surrealistycznie rzeczywistość i człowiek. Może nie w swojej anatomicznej postaci, ale powiedziałabym... głębszej. Zawsze pasjonowała mnie podświadomość i jej wpływ na ludzkie zachowania, na to, w jaki sposób kształtuje nie tylko wnętrze, ale i zewnętrze człowieka. Staram się ten wpływ pokazywać, oczywiście według własnego wyobrażenia, własnej interpretacji. I takie będą głównie prezentowane obrazy na wystawie. Poza jednym... z kwiatami w swoim naturalnym kształcie. Dotychczas uczestniczyłam w kilku wystawach i targach, na żywo lub on-line, ale zbliżająca się prezentacja w Szczytnie będzie moją pierwszą indywidualną.
To chyba tak powinno być, że każdy kolejny krok w artystycznej karierze musi mieć swój początek w rodzinnym (prawie) mieście...
Nie mogło być inaczej. W Szczytnie w końcu mieszkam i pracuję. Nawet jeśli często jestem w podróży, to jednak czerpie ze mnie szczycieński Urząd Skarbowy (śmiech). Przynajmniej na razie. Być może będzie to pierwsza, ale też i pożegnalna wystawa, bo planuję przeprowadzkę do Włoch na stałe. Czas najwyższy, by zacząć łączyć przyjemne (rodzinę) z pożytecznym (pracą twórczą). Albo odwrotnie...
Oj, tak, tak! Tam zawsze był tzw. kiosk. Ja pamiętam taki blaszany, przeszklony. Być może wcześniej stał tam \"drewniak\". Te napoleonki, pączki... Mordki i łapki oblepione lukrem, kremem stawiały się na lekcji po tej dużej przerwie.
Sentymentalna
2025-07-16 12:49:27
No, mnie z dzieciństwem kojarzy się chleb od Bielskiego lub Kochanka. A w tym punkcie, a nieopodal chodziłam do podstawówki, była też kiedyś cukiernia czy piekarnia i na długich przerwach biegało się tam po spore ciastka \"ptasie mleczko\"...
Tutejsza
2025-07-16 11:20:14
Tekst nieciekawy, po prostu wylana żółć z głebi trzewi pana Mądrzejowskiego okraszony nieciekawym zdjęciem. Jak nie macie felietnistów, to może warto ogłosić jakiś konkurs, a nie publikować treści o niskim i watpliwym poziomie. Może chwila refleksji?
Joanna
2025-07-16 11:17:08
Co to SIM?
Gabi
2025-07-16 09:35:16
Gratuluję odwagi oderwania się odnzielonego koryta.
Obserwator
2025-07-16 00:44:02
Już zapewne Zieloni obstawili ten Stołek. Konkurs to farsa. O ile będzie :)
Obserwator
2025-07-16 00:43:05
To ciekawe kto z PSL zasiądzie na stołku, Jarku czekamy i obserwujemy!
Mieszkańcy
2025-07-15 16:55:33
Żołądek zawsze daje znać gdy jest pusty ale mózg niestety nie.
kozaostra
2025-07-15 15:20:02
Naszym włodarzom tylko najlepiej wychodzi przecinanie wstążek.A narkotykami jak handlowali tak handluja.Przykro wszyscy maja wywalona co dzieje się z młodzieżą. Najważniejsze że wstążki przecięte.Myslalam panie Burmistrzu że pan to ogarnie ale nic w tym kierunku nie robione.Wszystko zamiatane pod dywan oczywiscie tyczy to całej rady.
Julka
2025-07-15 10:38:46
Smolasty to artystyczne dno dna i patologia. Kto wpadł na pomysł żeby to beznadziejne byle co zaprosić??? i jeszcze mu płacić
Prusak
2025-07-15 08:11:55