Wywiad z Radosławem Niksa – dietetykiem i terapeutą manualnym z misją powrotu do natury.
Panie Radosławie, czym się Pan zajmuje i skąd wzięła się ta droga zawodowa?
Pomagam ludziom odzyskać zdrowie w możliwie jak najbardziej naturalny sposób – przez zmianę stylu życia, odżywiania, suplementację, aktywność fizyczną, terapię manualną. Zaczynałem od kursu masażu 10 lat temu. Potem ukończyłem studia z dietetyki, dwuletnią szkołę masażu, studia magisterskie z psychologii w zarządzaniu oraz szkołę chiropraktyki, gdzie zdobyłem tytuł chiropraktyka. Obecnie uczestniczę na kursach specjalistycznych w chiropraktyce. Zebrałem to wszystko do kupy i jestem w tym miejscu. Pracowałem w kilku gabinetach oraz klubach sportowych w Gdańsku, w którym spędziłem prawie 9 lat. Tam spotkałem się z wieloma absurdami, jak choćby zalecenie, że człowiek może jeść dwa jajka tygodniowo, że cholesterol musi być niski, że witamina D jest toksyczna, że należy liczyć kalorie, a ich deficyt kaloryczny redukuje tkankę tłuszczową… Wtedy zrozumiałem, jak wiele mitów dietetycznych wciąż funkcjonuje.
Jakie efekty widzi Pan u swoich pacjentów?
Prowadziłem wiele przypadków, które zakończyły się całkowitym wycofaniem chorób takich jak cukrzyca, insulinooporność czy niedoczynność tarczycy z Hashimoto. Ludzie odzyskują energię, zaczynają spać, znikają stany zapalne i problemy hormonalne. Ale wszystko zaczyna się od fundamentów – od zmiany stylu życia i świadomości. Nie szukajmy problemów tam, gdzie boli – ból jest często tylko sygnałem, informacją, a nie źródłem problemu. Trzeba tylko chcieć i zaufać. W tych czasach ludzie mówią, że hormony są super, ale wysoki poziom witaminy D zabija, jod jest toksyczny, ale leki przeciwbólowe mega, sterydy na alergię działają, ale odrobaczanie jest niepotrzebne, bo XXI wiek… Mógłbym tak wymieniać i wymieniać.
Radosław Niksa
Czy sam miał Pan kiedyś problemy ze zdrowiem?
Tak, i to poważne. Nie dbałem o sen, o regenerację, o wątrobę, dietę, a nawet o swój kręgosłup moralny. Doprowadziło to do zakażenia pasożytami, stanami depresyjnymi, skokami wagi i wieloma innymi problemami. To wszystko mnie nauczyło pokory. Dziś wiem, że bez wewnętrznej równowagi, bez harmonii z samym sobą – ciało będzie się buntować. Psychika ma ogromny wpływ na nasze zdrowie. Praca z pacjentem zaczyna się często od rozmowy o tym, jak żyje i jak się czuje naprawdę.
Jak dziś wygląda Pana dzień?
Codziennie wstaję o 4:50. Od rana uprawiam sport: siłownia, biegi, spacer około 6 km. Potem spędzam chwilę z córką i żoną. Jadę do gabinetu i tam przyjmuję pacjentów. Po pracy wracam do domu, bawię się z córką, idę na spacer z psem. Wieczór przeznaczam dla żony. Jest też czas na naukę i chwilę oddechu. Mam na to wszystko energię, bo dbam o sen, odżywianie i spokój. Wieczorem nie jem, nie oglądam telefonu, nie piję alkoholu. Każdy, kto mnie zna bliżej, wie, że żyję tym, co mówię innym. Ostatnio motywuję ludzi również na social mediach - to mały dowód. Ludzie często mi nie wierzą, że tak można. Szczerze? Kiedyś sam bym nie uwierzył. To proces.
Jakie ma Pan podejście do wychowywania dzieci?
Mam córkę, która ma 19 miesięcy i jeszcze nigdy nie była chora. To efekt świadomego stylu życia. Dzieci są dziś przegrzewane, karmione śmieciowym jedzeniem i cukrem. Potem diagnozuje się u nich ADHD, a to często zwykła reakcja na nadmiar cukru i sztucznych dodatków. Chcę o tym mówić głośno, bo mam dość fałszywych przekonań na temat zdrowia dzieci. Osobiście dbałem o to, żeby nie było w jej diecie cukrów, pszenicy, słodkich napojów, czy “mleka modyfikowanego”. Dużo chłodu, słońca, chodzenia na boso. Od samego początku. Oczywiście to także był proces, żeby wszyscy w rodzinie zrozumieli, że dziecku jest cieplej niż dorosłym i że jeżeli nie podamy w młodym wieku słodyczy, to po prostu nie uzależnimy. Dodam, że moja Liliana żywi się tylko jajkami, mięsem, rosołem, kiszonkami, warzywami i owocami sezonowymi. Jest bardzo dobrze.
Co chciałby Pan jeszcze przekazać naszym czytelnikom?
Że prostota działa. Im rzadziej jemy – tym lepiej. Im mniej przetworzonego jedzenia – tym zdrowiej. To nie brak jest problemem, tylko nadmiar i jakość. A ja na konsultacjach pomagam ludziom zrozumieć to i wdrożyć konkretne zmiany. Omawiam każdy punkt badań. Nie jestem wszechwiedzący i potrafię się przyznać, że czegoś nie wiem. Codziennie się uczę. Pomagam tym, którzy są gotowi – reszcie zostawiam przestrzeń, żeby dojrzeli, żeby sami zrozumieli. Zapraszam Was, żebyśmy razem zmienili nasze zdrowie, żebyśmy zmienili żywienie dzieci. Będę o to walczył. To dopiero początek zmian w naszym mieście, a potem kto wie?
ania
ehhh, kolejny szaman który mimo studiów nie pojął czym jest medycyna oparta na dowodach naukowych.