- Ze względu na niedopasowanie takiego projektu do warunków i zamierzeń oraz lokalizacji wschodniopruskiego miasta, jakim było Szczytno, zaniechano jego wykorzystania - pisał w swoich pamiętnikach Bruno Armgardt.
Był jeszcze inny projekt, który w swej surowej formie nawiązywał do gotyku: z wieżyczką, wykuszami i wysokimi, spiczastymi oknami zwieńczonymi łukami. Także i on nie doczekał się realizacji.
Również lokalizacja nowego ratusza była kwestią sporną wśród przedwojennych szczycieńskich radnych. Ostatecznie zdecydowano się wznieść go w miejscu, gdzie zachowały się jeszcze fundamenty dawnego krzyżackiego zamku. Wybór tego miejsca nie był przypadkowy i nie decydowało o tym jedynie historyczne nawiązanie do lokalizacji dawnego zamku krzyżackiego. Ze względu na urbanistykę stanowiło ono najkorzystniejsze wyjście. Wzniesienie w proponowanym miejscu budynku nowego magistratu stworzyło ostateczne i harmonijne zamknięcie rozciągniętej wówczas Marktstrasse (ulica Odrodzenia) w jej najszerszym i najbardziej reprezentacyjnym miejscu. Stało się to również okazją do stworzenia nowego układu ulic biegnących w kierunku Olsztyna i Biskupca.
Wizyta w Berlinie
W 1935 roku zdecydowano się wreszcie na projekt nowego ratusza autorstwa znanego i cenionego architekta z Królewca - profesora Kurta Fricka. Na początku 1936 roku Bruno Armgardt wybrał się z roboczą wizytą wprost do kancelarii III Rzeszy w Berlinie. Zabrał ze sobą projekt profesora Fricka i kilka dni później stanął przed sekretarzem stanu Pfundtnerem. Na miejscu przedstawił plan i zamierzenia związane z budową nowego ratusza oraz omówił koszty związane z jego realizacją. Minęły zaledwie dwa dni, nim wezwano go do sekretarza w celu omówienia tak poważnej i wymagającej dość dużego wsparcia finansowego inwestycji.
- Zamiar wzniesienia w Szczytnie budynku nowego ratusza spotkał się z dużym zainteresowaniem i zrozumieniem oraz otrzymał akceptację władz zwierzchnich. Osiągnąłem zamierzony cel - wspominał po latach Armgardt.
Za plecami wojewody
Jednak nie wszyscy z takiego obrotu sprawy byli zadowoleni. Odpowiednik dzisiejszego wojewody Karl Schmidt nie należał do entuzjastów pomysłu. W swych wspomnieniach Armgardt pisał, że jego gniew i dezaprobata były po części uzasadnione brakiem subordynacji ze strony szczycieńskiego burmistrza. W swych raportach wysyłanych do stolicy III Rzeszy Schmidt kładł szczególny nacisk na to, że szczycieński burmistrz powinien ponieść surowe konsekwencje w związku z pominięciem obowiązującej drogi służbowej i tym samym zmiany oficjalnego obiegu dokumentów wagi państwowej.
Nie wiadomo jednak do końca, czym kierował się Schmidt. Czy był aż takim formalistą i zaangażowanym w sprawę urzędnikiem państwowym? A może w burmistrzu Szczytna upatrywał po prostu potencjalnego rywala na stanowisko? Przecież jego wizyta w Berlinie odbiła się echem w całych ówczesnych Prusach Wschodnich. Dużo mówiło się o sposobie, w jaki przekonał berlińskich urzędników państwowych do tak poważnej inwestycji budowlanej w Szczytnie. Ponadto Schmidt w swoich sprawozdaniach zarzucał władzom państwowym, że zatwierdzono plany budowy szczycieńskiego ratusza bez jego akceptacji.
- W Szczytnie jest planowane wzniesienie budynku nowego magistratu, ale ja się o tym dowiaduję ostatni i na dodatek informację tę otrzymuję bezpośrednio od ministra, a nie od Armgardta - żalił się w swych cotygodniowych raportach Schmidt.
Pomimo tego przygotowania związane z budową ratusza ruszyły pełną parą i rozpoczęcie prac budowlanych przewidziano na drugą połowę 1936 roku.
Rusza budowa ratusza
Na przełomie maja i czerwca 1936 roku Szczytno i powiat wizytował sekretarz stanu III Rzeszy Pfundtner, ten sam, którego niespełna rok wcześniej Armgardt poznał w Berlinie. Także i tę sytuację szczycieński burmistrz postanowił sprytnie wykorzystać dla pomysłu budowy ratusza. Podczas oprowadzania po mieście pokazał Pfundtnerowi częściowo już rozebrany stary ratusz, który i tak był przeznaczony do rozbiórki. Brak dachu, odpadające od muru tynki oraz przygnębiający obraz tylnego podwórza i znajdujących się na nim drewnianych, zdezelowanych szopek wywarł na berlińskim gościu zamierzony przez Armgardta efekt.
- Zapytałem Pfundtnera, jak w takich warunkach mogą pracować moi urzędnicy. A poza tym taki urząd w jakiś sposób jest wizytówką państwa. Zadziałało! - pisał w pamiętnikach szczycieński burmistrz. Kwotę w wysokości dodatkowych 100 tysięcy marek z przeznaczeniem na budowę ratusza Armgardt otrzymał prawie "od ręki".
Pierwsze prace
Aby część finansów przeznaczonych na budowę ratusza zatrzymać w miejskiej kasie, Bruno Armgardt postanowił zatrudnić jedynie miejscowych oraz pochodzących z powiatu rzemieślników. Do prac budowlanych wyznaczono dwie szczycieńskie firmy, których prowadzącymi byli Willy Grzela oraz Johann Laskowski. Pierwsze prace rozpoczęto bardzo uroczyście w obecności władz z Olsztyna i Królewca w lipcu 1936 roku. Niezbędne okazało się uprzątnięcie terenu znajdującego się na tyłach dawnego ratusza oraz w części południowej zabudowań zamkowych. Natomiast we wschodniej części należało rozebrać rozsypujące się ze starości stajnie oraz nieużywane wówczas dawne komórki więzienne, w których na krótko przed wzniesieniem budynku sądu oraz więzienia (pod koniec XIX wieku) przetrzymywano więźniów.
Uparty prokurator
Kiedy Bruno Armgardt przekonał do pomysłu budowy ratusza w Szczytnie władze w Berlinie oraz zdobył na ten cel wystarczające środki, można było przystąpić do realizacji inwestycji.
Po przygotowaniu terenu, w lipcu 1937 roku rozpoczęła się budowa nowego ratusza, od strony południowej, czyli od obecnej ulicy Kasprowicza. Pierwszego wbicia łopaty dokonał burmistrz Szczytna w asyście podległych pracowników magistratu oraz przedstawicieli starostwa, wśród których nie zabrakło dawnego przyjaciela burmistrza Ernsta Meya - szczycieńskiego starosty Wiktora von Posera.
Swoim zakresem prace budowlane obejmowały w pierwszej fazie przygotowanie odpowiednich fundamentów pod budowę ratusza. Według zamierzeń i na podstawie planów profesora Kurta Ficka, nowe nakładały się na dawne fundamenty zamku krzyżackiego i całkowicie je pokrywały. Stanowiło to nie lada problem dla budowniczych. Najpierw musieli usunąć część fundamentów zamkowych oraz przerobić te, które były na tyle mocne, że nadawały się do wznoszenia na nich murów ratuszowych. Dość ważnym etapem prac okazała się również rozbiórka dawnego parterowego ratusza. Większa część gruzu powstała podczas rozbiórki została przeznaczona na wykonanie nasypu i wzniesienia, które dziś znajduje się wzdłuż Jeziora Domowego Dużego.
Pozostały gruz wykorzystano również do zasypania bardziej podmokłych i bagnistych terenów brzegowych jeziora, ponieważ noszono się z zamiarem utworzenia linii spacerowej wzdłuż wschodniej części akwenu. Sporo kłopotów sprawiały zabudowania prywatne znajdujące się nieopodal dawnych murów zamkowych. Dla budowniczych ratusza nie lada problem stanowiła drewniana stodoła szczycieńskiego prokuratora. Lipka - bo tak się nazywał ów prokurator - mieszkał w pięknej, trzykondygnacyjnej kamienicy, która przed wojną stała w miejscu, gdzie dziś plac Juranda łączy się z ulicą Kościuszki. Należąca do niego stodoła przedstawiała żałosny widok Znajdowała się w dość ważnym dla budowy miejscu. Zajmowała wraz z działką kilka arów i była zlokalizowana w miejscu, gdzie dziś biegną szerokie schody prowadzące w dół z placu Juranda do ratusza. Początkowo Lipka za nic nie chciał słyszeć o utracie stodoły wraz z działką, licząc tym samym na dość wysokie profity z tytułu odsprzedania parceli miastu. Jednakże z czasem pod naporem opinii mieszkańców Szczytna, a następnie władz, sprzedał działkę po ogólnie obowiązujących wówczas cenach sprzedaży gruntów.
Panie autorze, widzę że nie umie Pan napisać felietonu bez wzmianki o pewnej prawicowej partii. No w tym felietonie to nawet o dwóch prawicowych partiach. Czas się zastanowić czy to nie jest jakaś forma obsesji...a odnośnie chciwości to jest Pan raczej zamożnym człowiekiem. Mam nadzieję że hojnie wspiera Pan potrzebujących. Tak odnośnie chciwości tylko pisze...
Kamil
2025-07-03 22:04:59
O! To znaczy, że jest tam nowa droga! Kilka la temu jechałem tamtą drogo Strach było jecjąć wyżej 40
Rak Szlachetny
2025-07-03 20:30:49
Taki wszechwiedzący Połukord a nie znał tak prostej i słusznej zasady jaką stosuje U M. Wstyd Panie Krzysztofie i to wielki.
senior
2025-07-03 18:55:26
Brawo! Popieram
Robert Częścik
2025-07-03 18:45:55
Bez dnia poświęconego Krzysztofowi Klenczonowi, który był dla mieszkańców Szczytna (i nie tylko) patronem Dni i Nocy Szczytna, to będzie tylko kulawa i mało znacząca imprezka. Dziękujemy panie Burmistrzu za zniszczenie tej jakże pięknej tradycji.
Polak
2025-07-03 18:13:21
Zobaczymy co z tego wyniknie. Dawniej kobity zajmowały się darciem pierza, przędzeniem, tkaniem. Od czasu segregacji odpadów też się segregacją najczęściej zajmują. Ludzie! Czy nie można tego jakoś normalnie ustawić?! Miasto o dość dużej powierzchni nie może ustanowić miejsc, gdzie można różnego typu odpady donieść!? Bo nie dowieźć. Co to PSZOK na Nowym Gizewie - kto bez samochodu tam dotrze?! Rynek - może i tak, ale nie każdy na ten rynek dotrze, bo albo nie ma jak, albo nie jest w stanie. Wobec ludzi z domów jednorodzinnych - dlaczego na osiedlach nie ma tzw. dzwonów. Dlaczego przez 2,3, albo i 4 tygodnie muszą trzymać odpady selektywne w jakichś - na własny koszt skombinowanych, pojemnikach, pomieszczeniach. To jeden wielki bałagan, który polega na tym, że ty społecznie (czyli za darmo) selekcjonujesz odpady, a firma, które je odbiera na tym fajnie zarabia. Więc - jak już coś - to polecam zająć się sposobem gromadzenia odpadów. Bo od Obywateli wymaga się odpowiedzialności za ekologię, ale w niczym się im nie ułatwia, aby tę odpowiedzialność mogli realizować.
Śmieszek
2025-07-03 13:26:15
Jak na razie to miasto nie radzi sobie ze zmianami które musiało wprowadzić po tym jak UE sobie wymyśliła segregację tekstylii to jest bomba czerwony krzyż zabiera swoje kontenery z osiedli dla potrzebujących bo ludzie nie mogli pozbyć się szmat bo albo PSZOK albo rynek co nie zadowoliło zajętych mieszkańców Szczytna.
Phi
2025-07-02 11:50:52
No jak żyć? Hołota nie słucha elyt!
Szczery demokrata
2025-07-02 06:23:58
Pani Aniu, to jak ludzkość bez tej \"medycyny opartej na dowodach\" żyli, gdy nie istniała jeszcze big pharma!?...aż dziw bierze, że wystarczały im rosnące w lasach, całkiem za darmo, ZIOŁA. W przyrodzie rośną leki na każdą znaną ludzkości chorobę, mało tego, jedynym skutkiem ubocznym stosowania tychże darmowych leków, jest zdrowie.
Polak
2025-07-01 12:42:54
Pani Karolino skoro ma pani partnera budowlanca dlaczego on nie stworzy pani warunków pani oraz dzieciom tylko liczy pani na komunalne mieszkanie jestescie młodzi wszystko przed wami Wy młodzi tylko liczycie na pomoc państwa
zły
2025-07-01 07:37:53