We wtorek, 17 września, w Chacie Mazurskiej świętowano wyjątkowe wydarzenie: 35 lat istnienia Towarzystwa Przyjaciół Szczytna i tyleż lat tworzenia z zabytkowej Chaty Mazurskiej turystycznej, edukacyjnej i kulturalnej atrakcji miasta. O minionych latach, teraźniejszości i przyszłości rozmawiamy z Anną Bogusz, prezesem TPS.
Od ilu lat kierujesz Towarzystwem?
Dokładnie od 6 grudnia 2016 roku. Dwa lata wcześniej z aktywnego kierowania Towarzystwem zrezygnowała wieloletnia prezes Wanda Jurczenko-Barnowska, piastująca funkcję prezesa TPS od początku jego istnienia, a nawet wcześniej. To trochę zdezorganizowało nasze działania. Ostatecznie, namówiona przez część członków do udziału w wyborze nowych władz, zostałam prezesem.
Historia pokazuje, że losy Towarzystwa były dość burzliwe. 35-lecie istnienia jest trochę mylące...
To prawda. Za początki powstania Towarzystwa przyjmujemy obecnie datę 14 kwietnia 1989 r. - dzień sporządzenia aktu notarialnego, na mocy którego TPS stało się właścicielem Chaty Mazurskiej, zyskując tym samym swoją siedzibę, bo z tym przez wiele wcześniejszych lat był problem.
Czyli właściwie Towarzystwo Przyjaciół Szczytna istniało wcześniej.
Za jego początek można by uznać Towarzystwo Przyjaciół Ziemi Szczycieńskiej, założone już w 1969 roku przez Stanisława Żenczykowskiego. Kierował nim do 1974 roku. Trzy lata później, w 1977 roku, jego córka Wanda Jurczenko-Barnowska, zarejestrowała stowarzyszenie pod nazwą Towarzystwo Przyjaciół Szczytna. Działało ono przez kolejne lata z różną aktywnością i z różnymi problemami.
Dlaczego TPS zajęło się Chatą?
Bo z Chatą było „dziwnie”. Sporo się w niej działo, ale jednocześnie popadała w ruinę. Formalnie miała właściciela, ale instytucjonalnego, dokładniej – szczycieńskie muzeum, które starało się coś robić, ale nie wszystko mogło. A przy tym był to relikt minionych czasów, który należało zachować. W każdym razie ówczesna kierownik muzeum Stanisława Ostaszewska, jednocześnie członek TPS, zaczęła starać się o to, by właścicielem Chaty zostało Towarzystwo. Te starania zakończyły się, jak już wspomniałam, sukcesem.
Ale dlaczego Chata?
Jednym z celów statutowych TPS było, i zresztą jest nadal, pogłębianie i popularyzacja wiedzy z zakresu historii miasta. A Chata była niejako tej historii symbolem. Doskonale też nadawała się na siedzibę TPS i na to, by w jej wnętrzu realizować inne cele Towarzystwa. Poza tym, zważywszy na burzliwą historię tego obiektu, wydawało się to jedynym sposobem, by w ogóle ją zachować...
Dlaczego?
Trzeba wspomnieć o tym, że aż do 1968 roku chata była zamieszkana. Wtedy wyprowadziła się ostatnia rodzina, a wcześniej mieszkało ich tam aż cztery. Nie znam wcześniejszych losów tego obiektu, ale pewnie po wojnie został skomunalizowany, bo niektóre z rodzin trafiły tam z tzw. kwaterunku. W każdym razie przez jakiś czas chata była pusta i popadała w ruinę, zresztą nie bez udziału okolicznych mieszkańców i dzieciaków, dla których była atrakcyjnym miejscem zabaw. A podkreślić trzeba, że chata była już wtedy uznana za zabytek. Do rejestru została wpisana w 1953 roku. Polskiego rejestru, bo znalazłam też wzmiankę o tym, że zabytkiem była już w czasach pruskich, od 1924 roku. Czas jej budowy jest różnie podawany: raz że to było na początku XIX wieku, raz, że bliżej jego połowy.
Co się z nią działo po wyprowadzce lokatorów?
Najpierw stała się własnością „Lenpolu”, który miał w niej urządzić muzeum lnu. Niezbyt mu to wychodziło, a chata chyliła się ku upadkowi. Wolą i nakazem ówczesnych władz partyjnych w mieście, została poddana, można powiedzieć, radykalnemu remontowi. Uczestniczyło w nim sporo firm i instytucji, bo wiele z nich po prostu dostało nakaz „z góry”: że i co ma zrobić. W końcu władztwem i opieką nad zabytkiem obarczone zostało muzeum, któremu brakowało środków, a może i formalnych chęci, by się tą chatą zajmować tak, jak na to zasługiwała. I osatecznie stała się własnością Towarzystwa Przyjaciół Szczytna, które deklarowało, że zrobi z chaty perełkę turystyczną. Biorąc pod uwagę dzisiejsze zainteresowanie nią i liczbę zwiedzających, chyba mogę powiedzieć, że udało się obietnicę spełnić.
Nie bez trudności, z tego co pamiętam, bo roboty było dużo, a pieniędzy mało. To jednak może wspomnienia na inną okazję. Dziś mówimy o Towarzystwie. Z tego co ja pamiętam, to właśnie jemu Szczytno zawdzięcza swoje doroczne święto...
Mnie wtedy w Szczytnie jeszcze nie było, ale to właśnie słyszałam. To było jakoś w połowie lat 70., albo przy ich końcu. Te pierwsze Dni Szczytna nie miały oczywiście dzisiejszego rozmachu, początkowo odbywały się w maju... Organizowane były wtedy też jakieś regaty, a TPS było fundatorem nagród. Więcej na ten temat powiedziałby pewnie Marek Leyk, który przez jakiś czas, przy końcu lat 70., był dyrektorem MDK i zastępcą prezesa Towarzystwa.
Wróćmy do teraźniejszości. W ostatnich latach Chata stała się bardziej otwarta, organizujecie w niej wiele różnych wydarzeń, imprez... Towarzystwo może być wzorem dla wielu podobnych stowarzyszeń pod względem aktywności i zaangażowania w realizację celów. Wystarczy np. poczytać w powiatowym wykazie stowarzyszeń zwykłych, jakie inne organizacje mają wybujałe cele, a jak niewiele z nich w istocie robią. TPS jest inne...
Może dlatego, że Towarzystwo jest specyficzne. Opieka nad Chatą, obecnie jeden z głównych naszych celów, to niemałe wyzwanie. Na początku trzeba było przede wszystkim dostosować ją do obecnego wyglądu, Wymagało to mnóstwa pracy. I ta praca była swoistym obowiązkiem wszystkich członków...
Przez lata TPS postrzegane było jako zamknięty krąg, elitarna organizacja, do której nie było łatwo wstąpić...
Trochę w tym racji jest. Można by je nadal za takie uznawać. Członkami zostawali ci, dla których Szczytno i jego historia naprawdę były ważne i którzy jednocześnie mieli chęć i czas wiele dla Chaty poświęcić: swojego czasu i pracy, często niełatwej, fizycznej. Dlatego dostęp do TPS nie był łatwy. Nie była to organizacja nastawiona na ilość, ale na jakość.
Ilu jest obecnie członków?
Dziś to 23 osoby. Ta liczba nigdy nie przekraczała 50 osób, w „najlepszym” czasie było 48 członków. Niestety, w znakomitej większości to ludzie już w wieku seniorskim. Najmłodsza członkini jest już po pięćdziesiątce, a mamy w gronie także osiemdziesięciolatków z hakiem. Dobrze, że właściwie najgorszy czas remontowy już mamy za sobą, bo dziś trudno byłoby nam samym wykonywać najcięższe prace, a na wynajem fachowców wciąż nas nie stać.
Mniej pracy fizycznej, ale więcej koncepcyjnej, organizacyjnej...
Staramy się. W Chacie naprawdę wiele się dzieje, powstają nowe inicjatywy, które realizujemy. Wiele z nich jest skierowanych do najmłodszych mieszkańców Szczytna. Jeszcze pracujemy, jeszcze działamy, ale może właśnie wśród dzisiejszych dzieci i młodzieży znajdą się nasi następcy, którzy kiedyś przejmą od nas Chatę i będą kontynuować naszą działalność. Zmienia się otaczająca nas rzeczywistość, koncepcje, oczekiwania, priorytety, ale są rzeczy, które mają wartość ponadczasową. Do nich należy Chata, jej historia i współczesne znaczenie. Dlatego musi trwać.
włodarze najpierw oddali prawie darmo, a teraz wydadzą 18 mln - mistrzowie zarządzania i gospodarności na skalę światową. No ale kto komu zabroni wydawać lekką ręką nie swoje pieniądze.
Profesor
2025-10-22 12:32:08
No niby fajnie, ale co to ma wspólnego z Kulturą?
ciekawa
2025-10-22 10:06:41
Mnie się chce, aby nad Wisłą zawitał zdrowy rozsądek! Mnie się chce i hariri i pizzy i kebabu, sajgonek, sushi i tam innych potraw tzw. egzotycznych. Nie wspominając o kiełbaskach z jajkiem na śniadanie, a jeszcze grillowany halumi. A co nie wolno? A skąd się to bierze? Stąd, że ludzie są różnych światów kulturowych i dzielą się z tym, co mają najbardziej smakowite. A my zawsze z tymi pierogami i gołąbkami, a zwłaszcza z bigosem. Co do tych potraw nic nie mam, ale jak mogę w Szczytnie skosztować czegoś ciekawego z innych kultur (aby nie napisać z innych światów) to chętnie! No to tak - aby nie napisać wprost. Pozdrowienia.
Szczytnianin po podróżach
2025-10-22 04:12:51
Panie Szepczyński, naprawdę czas na trochę wiedzy, zanim zacznie Pan mówić ludziom, że „opór był zbyt duży”. Wielbark to nie pustynia, tylko spokojna, zielona gmina Warmii i Mazur, gdzie ludzie chcą po prostu normalnie żyć. A Pan chciał im postawić jedne z największych wiatraków w Polsce, a może i w całej Europie, dosłownie kilkaset metrów od domów. Proszę nie mówić, że to „czysta energia”. W Niemczech, które przez lata były wzorem zielonej transformacji, farmy wiatrowe są masowo rozbierane. Okazały się mało rentowne, hałaśliwe, niszczące krajobraz i nieprzewidywalne. Produkują prąd tylko wtedy, gdy wieje wiatr,a kiedy nie wieje, sieć musi być zasilana z gazu albo węgla. To nie ekologia, tylko drogi, niestabilny i dotowany interes. Zamiast niszczyć warmińsko-mazurski krajobraz, powinniśmy inwestować w geotermię, biogazownie, fotowoltaikę dachową i małe reaktory jądrowe (SMR). To są źródła energii przyszłości… czyste, przewidywalne i naprawdę opłacalne. A nie wielkie turbiny, które po 15 latach będą bezużyteczne i których łopat nikt nie potrafi zutylizować. Ludzie z Wielbarka mieli rację, protestując. To nie oni potrzebują edukacji to Pan powinien zrozumieć, że Warmia i Mazury to nie przemysłowy poligon dla cudzych interesów, tylko miejsce, gdzie powinno się chronić przyrodę i zdrowie mieszkańców.
Potok
2025-10-22 00:42:04
Szkoda, że nie padło pytanie o Huntera. Przez krótki czas był jego członkiem ;)
NIetzsche
2025-10-21 17:34:41
40 lat w samorządzie czyli zero wytworzonej wartości przez całe życie. Rzeczywiście jest czego gratulować
Dobre
2025-10-21 16:18:12
już sie nie wroci, teraz jedno dziecko i psiecko. może 2, 3 wnuki albo żadnego. po co robić dzieci na wojne????
Marcel
2025-10-21 11:49:30
Mnie się zawsze wydawało, że lekarze szpitalni, ale i nie tylko, maja przeszkolenie wojskowe. Chociaż wiadomo, że pole walki się zmienia, o czym świadczą doniesienia lekarzy działających na Ukrainie. Ale to wszystko dobrze. Tylko co z pacjentami cywilnymi? W zasadzie wiadomo, co nas czeka. Szpital w Szczytnie jest wzbogacany o różnego rodzaju sprzęt i możliwości (tomografy, rezonanse, oddział rehabilitacji). Tylko czy będzie to dostępne dla mieszkańca powiatu. Bo to może tylko pod kątem operacji \"W\"? No proszę, aby ktoś na to pytanie odpowiedział. Czy to ma być tylko lazaret? Ja wojsku nic nie żałuję, ale cywile, jako zaplecze wojska też muszą mieć jakieś zabezpieczenie...
Taki sobie czytelnik
2025-10-20 20:29:59
Ale o co chodzi z tym szyldem? Bo nie rozumiem. Czy coś się zmieniło?
Zdumiony
2025-10-20 19:17:13
Nareszcie ktoś pomyślał!
Marek
2025-10-20 16:38:45