Z dnia na dzień Powiatowy Urząd Bezpieczeństwa Publicznego w Szczytnie zdobywał nowe informacje o Szwedach niosących pomoc humanitarną dla mieszkańców miasta i powiatu. Rozpoczęto obserwację wszystkich osób, które się z nimi stykały. Na polecenie wojewódzkiej „bezpieki” gorączkowo poszukiwano tajnych współpracowników na terenie Szczytna i okolic, które mogły kontrolować zarówno same misje, jak i Polaków kontaktujących się z nimi. A chętnych trzeba przyznać - nie brakowało…
Najpierw Szwedzi, a następnie Duńczycy
Gdy w 1947 roku na terenie Szczytna i powiatu pojawili się Szwedzi, bezpieka zorganizowała dość silną agenturę liczącą aż 14 osób. W tym celu w Powiatowym Urzędzie Bezpieczeństwa Publicznego w Szczytnie utworzono nawet nową sekcję, która podlegała bezpośrednio Wydziałowi I WUBP i zajmowała się wyłącznie zagranicznymi misjami pomocy humanitarnej.
Zgodnie z zachowanymi sprawozdaniami w sposób szczególny chwalono ówczesnego sołtysa Lipowca, który był niezwykle gorliwy w swoich działaniach agenturalnych. Ścisłą „opieką” objęto również doktora Władysława Domysławskiego, który ze względu na liczne kontakty ze Szwedami (pozyskiwał u nich niezbędne leki) był osobą wzbudzającą szczególną nieufność ze strony UB, tym bardziej, że był zatrudniony w PUBP jako lekarz i mógł Szwedom przekazywać dość ważne informacje.
Do Szwedów w dość szybkim czasie dołączyli również Duńczycy, którzy reprezentowali misję kwakrów. Swoją siedzibę ulokowali w Nawiadach, a kilkuosobowa grupa znalazła lokum w Kościele Chrześcijan Baptystów w Szczytnie. Zakres ich działań dotyczył głównie szczepień miejscowej ludności przed gruźlicą. Zarówno Szwedzi, jak i Duńczycy dość silnie wspierali działania Mazurskiego Uniwersytetu Ludowego w Rudziskach Pasymskich, dostarczając tam dość duże ilości żywności i ubrań dla studentów.
Najpierw Szwedzi, a następnie Duńczycy
Gdy w 1947 roku na terenie Szczytna i powiatu pojawili się Szwedzi, bezpieka zorganizowała dość silną agenturę liczącą aż 14 osób. W tym celu w Powiatowym Urzędzie Bezpieczeństwa Publicznego w Szczytnie utworzono nawet nową sekcję, która podlegała bezpośrednio Wydziałowi I WUBP i zajmowała się wyłącznie zagranicznymi misjami pomocy humanitarnej.
Zgodnie z zachowanymi sprawozdaniami w sposób szczególny chwalono ówczesnego sołtysa Lipowca, który był niezwykle gorliwy w swoich działaniach agenturalnych. Ścisłą „opieką” objęto również doktora Władysława Domysławskiego, który ze względu na liczne kontakty ze Szwedami (pozyskiwał u nich niezbędne leki) był osobą wzbudzającą szczególną nieufność ze strony UB, tym bardziej, że był zatrudniony w PUBP jako lekarz i mógł Szwedom przekazywać dość ważne informacje.
Do Szwedów w dość szybkim czasie dołączyli również Duńczycy, którzy reprezentowali misję kwakrów. Swoją siedzibę ulokowali w Nawiadach, a kilkuosobowa grupa znalazła lokum w Kościele Chrześcijan Baptystów w Szczytnie. Zakres ich działań dotyczył głównie szczepień miejscowej ludności przed gruźlicą. Zarówno Szwedzi, jak i Duńczycy dość silnie wspierali działania Mazurskiego Uniwersytetu Ludowego w Rudziskach Pasymskich, dostarczając tam dość duże ilości żywności i ubrań dla studentów.
Imperialistyczna i wywrotowa działalność misji
Początkowo zagraniczne misje zostały przyjęte przez władze polskie z dużym uznaniem, ale nie trwało to długo. W grudniu 1946 roku na spotkaniu w Urzędzie Wojewódzkim w Olsztynie postanowiono, że w stosunku do Szwedów i Duńczyków „należy zająć stanowisko pełne kurtuazji, lecz działalność ich na skutek ciągłego kontaktu z miejscową ludnością musi być dyskretnie i stale obserwowana”.
Pod koniec czerwca 1947 roku ówczesny wojewoda Wiktor Jaśkiewicz wydał poufne zarządzenie, zakazujące starostom współpracy z tymi misjami, które nie otrzymały od niego pism polecających, choćby nawet były oficjalnie zarejestrowane w Ministerstwie Pracy i Opieki Społecznej.
Ze strony WUBP rozpoczęły się szeroko zakrojone działania inwigilacyjne, którymi objęto organizacje Czerwonego Krzyża, UNRA i misje szwedzkie oraz duńskie działające na terenie miasta i powiatu szczycieńskiego. Szybko też pojawiły się donosy. Pod czujnym okiem szczycieńskiej bezpieki znalazł się starosta szczycieński Walter Późny.
Milicyjny mord w Kasprach
Dość głośno o naszym powiecie stało się na początku 1948 roku za sprawą incydentu, którego efektem było śmiertelne postrzelenie zaledwie 17-letniego syna mazurskiego gospodarza.
W Rańsku mieścił się wówczas posterunek Milicji Obywatelskiej. 10 stycznia 1948 roku służbę pełnili dwaj młodzi, bo mający zaledwie po dwadzieścia kilka lat milicjanci. Byli to Michał Dzieżko i Bolesław Zapolski. Służbę mieli zdać rankiem następnego dnia. Nudząc się, zaczęli pić zarekwirowany tego samego dnia samogon. Późnym wieczorem, żądni wrażeń postanowili wyjechać na patrol pod pozorem poszukiwania podejrzanych i „niepewnych” politycznie osób, do których zaliczali pozostałych tu jeszcze Mazurów.
Przed północą podjechali w Kasprach pod dom gospodarza Augusta Kaczmarskiego. Na nic zdało się walenie kolbami karabinów w drzwi i nawoływanie do natychmiastowego ich otwarcia. Zastraszony Mazur obawiając się, że są to pospolici bandyci, schronił się ze swoją rodziną w jednej z izb.
Po kliku minutach milicjanci wyłamali drzwi i wtargnęli do domu. Zapolskiemu spodobała się czterdziestokilkuletnia żona gospodarza, który w momencie wtargnięcia do domu, został przez milicjantów dotkliwie pobity i zemdlał. Według sprawozdania, milicjant próbował zmusić Mazurkę do czynu nierządnego, czyli chciał ją po prostu zgwałcić.
Śmiertelny strzał
W tym samym czasie Dzieżko, czekając na swoją „kolejkę” do gospodyni, zaczął się znęcać nad siedemnastoletnim synem Mazurki. Usiadł na krześle, położył sobie na kolanach przeładowana pepeszę i nakazał Frycowi Kaczmarskiemu wykonywać przysiady z podniesionymi do góry rękoma. Znużony alkoholem zaczął przysypiać i nieświadomie zaciskać palec na spuście broni. Padł pojedynczy strzał, który okazał się dla Fryca śmiertelny. Dzieżko trafił go prosto w serce.
Dzieżko wraz z Zapolskim szybko wybiegli z chałupy i wrócili na posterunek w Rańsku. Natomiast pod domem Mazurów zebrała się niewielka grupa bardziej odważnych sąsiadów. Następnego dnia z samego ranka August Kaczmarski wraz z sołtysem zjawili się w siedzibie szczycieńskiego PUBP. Złożyli doniesienie o morderstwie dokonanym przez milicjantów. Szef szczycieńskiej bezpieki zapewnił ich, że zostaną podjęte wszelkie środki, mające na celu wyjaśnienie zaistniałej tragedii.
Wyrok
12 stycznia 1948 roku Dzieżko wraz z Zapolskim zostali wydaleni z szeregów milicji. Miesiąc później, 14 lutego, w Kasprach odbyła się pokazowa rozprawa Wojskowego Sądu Rejonowego. Sądowi przewodniczył sędzia mjr Jan Lubaczowski. Wyrok był bardzo surowy. Dzieżko jako zabójca został skazany na karę śmierci, utratę praw publicznych i obywatelskich praw honorowych na zawsze oraz przepadek całego mienia na rzecz Skarbu Państwa. Jego kompan Zapolski otrzymał wyrok 4 lat pozbawienia wolności. W ówczesnej, nie tylko regionalnej, ale i ogólnopolskiej prasie ukazały się artykuły dotyczące incydentu w Kasprach. Miało to jednak wydźwięk czysto propagandowy.
W poufnych dokumentach, dotyczących zarówno samego wydarzenia, jak i wyroku, skład orzekający w korespondencji do ówczesnego Najwyższego Sądu Wojskowego informował o zasługach skazanego na karę śmierci obywatela Dzieżko. W nadsyłanych pismach sugerowano, aby wyrok zamienić na łagodniejszy ze względu na młody wiek skazanego oraz posiadane odznaczenia, do których należał m.in. brązowy Krzyż Zasługi.
Alkohol, jako okoliczność łagodząca wyrok
W jednym z dokumentów wysyłanych do Najwyższego Sądu Wojskowego napisano, że jego stan nietrzeźwości powinien również być brany pod uwagę, jako okoliczność łagodząca wyrok (!) i zasługująca na ewentualne skorzystanie z prawa łaski.
Dwa miesiące po ogłoszeniu wyroku, 7 kwietnia 1948 roku Najwyższy Sąd Wojskowy zmienił wyrok Wojskowego Sądu Rejonowego i zamienił karę śmierci na15 lat więzienia z u tratą praw publicznych i obywatelskich praw honorowych na 5 lat. Ostatecznie Dzieżko odsiedział za swoje morderstwo 10 lat i 14 stycznia 1958 r. wyszedł na wolność.
Brak sukcesów „bezpieki”
W styczniu 1948 roku Powiatowy Urząd Bezpieczeństwa Publicznego w Szczytnie w raportach wysyłanych do władz zwierzchnich w Olsztynie informował, że pomimo dużego zaangażowania i zbudowania dość dużej siatki agenturalnej, nie udało się pozyskać oficjalnych dowodów na działalność szpiegowską szwedzkich i duńskich misji charytatywnych.
Szczycieńska bezpieka odtrąbiła tylko jeden sukces, pisząc w swych raportach, że miejscowa ludność w kontaktach ze Szwedami i Duńczykami używa wyłącznie języka niemieckiego. Było to oczywiście prawdą, ale pozostali tu Mazurzy według zebranych przeze mnie relacji, kontaktowali się z nimi dlatego, że mieli nadzieję na uzyskanie informacji i pomoc w odszukaniu zaginionych na frontach bądź wywiezionych do ZSRR członków swoich rodzin. Nie omieszkali również członków misji informować o okropieństwach dokonywanych na nich przez Sowietów w 1945 roku.
Opis do zdjęcia: Szczytno 1947 rok. Funkcjonariusze MO i PUBP na wspólnym zdjęciu
To kara za skąpstwo! Jadac ze Szczytna chciałam się wykapac i trzeba płacić za wejście na plażę. Pozagradzali wszystko.
2025-10-27 08:30:15
Jak na dziurę przystało , to tak musi być. A szkoda .
że tak powiem
2025-10-25 07:50:00
Nie tylko w miejscach, o których czytelniczka pisze ale w wielu w centrum, na światłach, na rondzie. Pisze się tylko czego to wlodarz nie zamierza zrobić a światła w mieście nie ma a kanal łączący jeziora wyschnięty na wiór i diabelsko cuchnie. Usmiechnijcie sie brygada heej
Jan
2025-10-24 20:18:08
Na ul. Władysława IV jest dokładnie to samo. Wieczorami późno się zapalają a od samego rana już nie świecą. Oszczędności.....
Mieszkanka
2025-10-24 14:51:30
Jeżdżę do pracy na 7.00 i jest bardzo niebezpiecznie, nic nie widać na przejsciach
Maras
2025-10-24 11:18:02
Panie Profesorze, jak na profesora to za mały pomyślunek. Nie włodarze tylko Żuchowski a to jest kolosalna różnica.
Jan
2025-10-23 17:24:01
A do Egiptu to chyba bliżej z lotniska w Radomiu, jak twierdził mędrzec poseł Marek S.
Śmieszek
2025-10-23 10:29:30
Oho, czyżby nadchodziło przymusowe wyszczepienie i farmaceuci są szkoleni na wypadek pojawienia się \"agresywnych\" klientów, którzy nie będą chcieli przyjąć ich daru?
taki tam
2025-10-23 09:17:10
włodarze najpierw oddali prawie darmo, a teraz wydadzą 18 mln - mistrzowie zarządzania i gospodarności na skalę światową. No ale kto komu zabroni wydawać lekką ręką nie swoje pieniądze.
Profesor
2025-10-22 12:32:08
No niby fajnie, ale co to ma wspólnego z Kulturą?
ciekawa
2025-10-22 10:06:41