Po raz kolejny grupa członków stowarzyszenia Mazurski Klub Tenisowy (i przyjaciele) połączyła przyjemne z pożytecznym. Przez kilka dni intensywnie zwiedzała Paryż i jego najbliższe okolice oraz obserwowała zmagania światowej klasy tenisistów, uczestniczących w prestiżowym turnieju ATP Masters 1000. Wydarzenie relacjonuje Mariusz Radziszewski.
Po niespełna 3-godzinnym locie Paryż przywitał nas dość ciepło jak na tę porę roku (niedziela, koniec października i plus 16-17 stopni). Rozlokowani we wcześniej wynajętym mieszkaniu, 6 km od centrum miasta, już około g. 16 ruszyliśmy zwiedzić to centrum. Harmonogram wycieczki jak zawsze był bardzo napięty i wyczerpujący.
Codziennie spędzaliśmy około 13 godzin na zwiedzaniu miasta. O tym, jak bardzo było to intensywne, niech zaświadczy trasa, którą pokonaliśmy już w niedzielne poołudnie. Zaczęliśmy od fontanny Quatre – Partie – du Monde (fontanna czterech stron świata), przy wejściu do Ogrodów Luksemburskich, od których dotarliśmy do kościoła św. Sulpicjusza, drugiej co do wielkości świątyni w stolicy Francji.
Minęliśmy słynną Sorbonę, doszliśmy do fontanny Św. Michała i wzdłuż Sekwany dotarliśmy do Mostu Zakochanych (Pont des Arts). Przez miliony kłódek wieszanych przez zakochanych w 2014 roku część mostu się urwała, a on sam został zamknięty. Most prowadzi w okolice Luwru i niemal wprost na piramidę, za którą znajduje się główny hall wejściowy do muzeum i trzy podziemne ścieżki do poszczególnych skrzydeł pałacu. Na sam koniec została nam najsłynniejsza katedra w Paryżu, Katedra Notre-Dame, mocno zniszczona pożarem w 2019 r. Ponowne jej otwarcie ma nastąpić 8 grudnia.
Dzień kolejny przeznaczyliśmy głównie na dwie największe paryskie atrakcje turystyczne: Luwr i wieżę Eiffla. Zaczęliśmy od kościoła de la Madeleine, bo to tu w 1849 r. odbyła się tu msza żałobna po śmierci Fryderyka Chopina, a zimą roku 1856 ze świątyni wyruszył kondukt pogrzebowy ze zwłokami Adama Mickiewicza.
Dalej doszliśmy w okolice Palais Royal - Pałac Królewski (pierwotnie siedziba kardynała Richelieu, który pośmiertnie ofiarował go królowi Ludwikowi XIII, zw. Sprawiedliwym). Niespełna godzinę przed południem dotarliśmy do Luwru. Na jego zwiedzanie i najsłynniejsze dzieła przeznaczyliśmy około 4 godzin, choć na dokładne oględziny tego muzeum trzeba podobno poświęcić ponad 3 miesiące.
W drodze do wieży Eiffla minęliśmy Łuk Triumfalny, który upamiętnia zwycięstwa Napoleona. Są tam i polskie akcenty: miejsca bitew (Gdańsk, Ostrołęka, Pułtusk, Lidzbark Warmiński i Wrocław) oraz nazwiska siedmiu znamienitych popierających Napoleona Polaków, m.in. gen. Józef Chłopicki, gen. Jan Dąbrowski czy książę Józef Poniatowski.
Wjazd na szczyt wieży Eiffla to 35,60 euro od osoby dorosłej, ale występują też różnego rodzaju zniżki. Obecnie wieża wraz z iglicą ma 330 m wysokości, najwyższa platforma dla zwiedzających znajduje się na poziomie 280 metrów. Widoki z samej góry oczywiście rewelacyjne. Na szczycie można wypić lampkę (plastikowy kubeczek) szampana za bagatela 22 euro. Dzień, pełni emocji i wyczerpani, zakończyliśmy około godziny 22.30.
W środę odwiedziliśmy najbardziej znany cmentarz w Paryżu – Pere-Lachaise. Na cmentarzu znajduje się ponad 60 grobów Polaków oraz jeden grób zbiorowy. Najbardziej znaną osobą tu pochowaną jest nasz słynny kompozytor Fryderyk Chopin. Z cmentarza ruszyliśmy od razu do hali Accor Arena (hala Bercy).
Niestety byliśmy nieco spóźnieni i nie udało nam się dostać na kort nr 2, gdzie swój pierwszy mecz grał Hubert Hurkacz. Jego przeciwnikiem był młody utalentowany Amerykanin – Alex Michelsen. Nasz rodak, po niespełna godzinie gry przegrał ten mecz 1:6 3:6 i jednocześnie zakończył swój udział w tym prestiżowym turnieju.
Ostatnim pojedynkiem w sesji dziennej na korcie centralnym było mecz między Belgiem Zizou Bergs i kolejnym Francuzem, weteranem na kortach tenisowych Richardem Gasquet, dla którego był to pożegnalny turniej w paryskiej hali Bercy. Francuz przegrał, ale Paryżanie obecni na widowni, pożegnali swojego bohatera wielkimi brawami i owacjami , dziękując mu za wszystkie zwycięstwa i doznane emocje podczas jego bogatej kariery tenisowej.
Po niezwykle emocjonujących meczach , musieliśmy opuścić halę widowiskową, robiąc sobie kilka wspólnych zdjęć na pamiątkę pobytu w tej arenie. Był to ostatni turniej w tym miejscu, gdyż za rok odbywał będzie się on w nowej i większej hali widowiskowej - Paris La Defense Arena. Po atrakcjach tenisowych kolejna porcja atrakcji turystycznych i około godziny 22 wróciliśmy do apartamentu.
Kolejny dzień to zwiedzanie dzielnicy Saint-Denis oraz Montmartre i m.in. wizyta na tamtejszym cmentarzu, na którym pochowanych jest wielu znanych i wybitnych przedstawicieli narodu polskiego m.in. Juliusz Słowacki. Na sam koniec zwiedzania dzielnicy został nam Place Pigalle, znany głównie z filmu „ Stawka większa niż życie”, gdzie padają słowa: …..najlepsze kasztany są na placu Pigalle…..Plac nie zrobił na nas żadnego wrażenia, ale Panteon już tak. Budowla wzniesiona pod koniec XVIII wieku jako kościół od 1885 roku pełni rolę mauzoleum wybitnych Francuzów. W tym miejscu znajduje się grobowiec Marii Skłodowskiej-Curie i jej męża Piotra.
Czwartek był znów dniem „tenisowym”. Na korcie nr 2 grał w deblu drugi z naszych rodaków, Jan Zieliński w parze z Hugo Nysem z Monako. Przywitaliśmy ich oczywiście wielkimi brawami, zagrzewając ich tym samym do walki. Ich przeciwnikami byli Urugwajczyk Ariel Behar i Amerykanin Robert Galloway.
Pojedynek od pierwszych piłek był bardzo wyrównany, ale w końcówce 1 seta „naszej” parze udało się przełamać serwis oponentów, ostatecznie wygrywając seta 6:4. W kolejnych, mimo zaciętej walki, nie szło już tak dobrze i ostatecznie przegrali 1:2 w setach, kończąc tym samym udział w turnieju. Wielka szkoda , bo mecz był do wygrania i zabrakło bardzo niewiele, aby zagrali w ćwierćfinale zawodów.
Jak się później okazało całe zawody wygrał oglądany przez nas Alexander Zverev w finale ogrywając innego Francuza Ugo Humberta (6:2 6:2) , a w deblu najlepsi okazali się Wesley Koolhof i Nikola Mektic, wygrywając 2:1 w setach z parą Lloyd Glasspool/Adam Pavlasek.
W piątek do zwiedzania został nam zamek Vincennes, w przeszłości rezydencja królów Francji zanim został nią Wersal. Dalej na trasie był plac Bastylii. W latach 1370–1789 stał tu zamek obronny, przebudowany w XVII wieku na więzienie - Bastylia. Jej zdobycie 14 lipca 1789 i późniejsze zburzenie stało się początkiem rewolucji francuskiej.
Po zwiedzeniu jeszcze kilku ważnych miejsc następną atrakcją tego dnia był godzinny rejs statkiem po Sekwanie. To było bardzo ekscytujące przeżycie, gdzie z zupełnie innej perspektywy można zobaczyć centrum Paryża i jego najważniejsze zabytki i atrakcje, które wcześniej odwiedziliśmy. Na sam koniec dotarliśmy do Pałacu Inwalidów (Les Invalides), w którego kościele, w ogromnym sarkofagu pochowany jest Napoleon Bonaparte. Na tym zakończyła się praktycznie nasza blisko tygodniowa przygoda z Paryżem.
Ponownie zachęcamy każdego do aktywnego spędzania wolnego czasu oraz podróżowania po świecie, połączonego z różnego rodzaju pasjami, zainteresowaniami i hobby. Następne nasze podróże w 2025 r. to prawdopodobnie w kwietniu Portugalia – Lizbona i okolice oraz na przełomie lipca i sierpnia Kanada (Toronto, Montreal i Ottawa).
Wielkie gratulacje dla Państwa! Być razem ponad 50lat to wspaniały wzór do naśladowania! Wydaje mi się, że słowa krytyki, które uwidoczniły się w komentarzach zostały stworzone przez pracowników ratusza, którzy czują się winni i stosują taktykę obrony przez atak i tu należałoby zacytować klasyka \"Nie idźcie tą drogą!\"
Gość
2025-07-10 00:27:32
Urząd dał ciała i tyle, zwłaszcza, że Połukord jest znanym - w stanie spoczynku - wieloletnim pracownikiem i szefem Rejonu Dróg w Szczytnie. Nie wiem w jakich mediach społecznościowych funkcjonuje p. Połukord, ale może jak nie ma go w tik toku - to go po prostu nie ma. Taka ta sztuczna inteligencja (dawniej tzw. pracująca) w urzędzie. A co do w miłości i małżeństwie nie czeka się na medale, to skoro \"Senior\" i \"Seniora\" niech odstąpią na łamach lokalnej prasy z odmową przyjęcia medalu z 50 - lecie pożycia, a przede wszystkim niech nie składają o ten medal wniosku. Namawiajcie także swe dzieci, czy też wnuki, o odstąpienie od pobierania 800 plus, bo dzieci się ma z miłości - a nie dla pieniędzy.
Zdumiony
2025-07-09 13:26:14
Proszę o ocenę wiarygodności: udział w badaniu, to 2/3 mieszkańcy samych Dźwierzut, a tylko 1/3 to mieszkańcy z terenu gminy. We wsiach poza Dźwierzutami mieszka 3/4 ludności gminy.
mieszkanka
2025-07-09 11:14:53
Cieszę się, że jeszcze są w Polsce ludzie, którzy myślą jak Pan, którzy nie dają sobie mydlić oczu i dyktować, co jest dobre, a co złe, tylko sami potrafią ocenić, że coś jest uczciwe lub nie, bez względu na to, czy dotyczy to kogoś, kogo się popiera czy nie. Obawiam się jednak, że takich ludzie nie jest już wielu i jest to zła wiadomość dla nas wszystkich, bez względu na to, w co wierzymy i na kogo głosujemy.
Kowal
2025-07-08 22:54:44
Te żarciki niech zatrzyma dla własnej żony. Ciekawe, czy taki mądry jest w domu.
Julita
2025-07-08 20:27:35
Mam Stare auto audi 80 b 4
Marcin Wilczewski
2025-07-08 19:58:37
Czy dla medali składa się przysięgę małżeńską? Liczy się szczera miłość, która nie szuka poklasku i jakiś odznaczeń. Najważniejsze szczera miłość.
Seniora
2025-07-08 18:35:26
pewnie mamusia malowała się i nie dostrzegła mrugajacego czerwonego światła
konrado
2025-07-08 09:00:57
Za czasów burmistrzów Bielinowicza, ś.p. Kijewskiego i Żuchowskiego - to ludzie dostawali telefony, lub korespondencję \" w związku z tym, iż z dokumentów wynika...\", czyli informację o trybie organizacji uroczystości i zgłaszania chęci w niej udziału. Ale wtedy to urzędnicy wiedzieli do czego służą. Było się świadkiem takich jubileuszów. Nigdy nie było takiej poruty. Ale w biurze obsługi interesanta niejedno pismo ginie. Bez obrazy - trafi się jakiś stażysta bez opieki - i problem gotowy. Ale już o takie sprawy trzeba się w sposób szczególny troszczyć. I rzeczywiście - co to jest - masz 50-lecie małżeństwa i z tego honorowe odznaczenie, urzędową fetę, ale odkładają ci to wszystko na następny rok, a wiadomo, czy dożyjesz? Ty, albo twoja połowa? Zawsze jest aktualne: myślałem, że sięgnąłem dna, a tam usłyszałem pukanie z dołu. Może jednak Pan Połukord z Małżonką - postacie w Szczytnie powszechnie znane - zasłużą na odpowiednie potraktowanie przez p. burmistrza. Ale na końcu się wyzłośliwię - tak to jest z inoziemcami. Pływają po cudzych wodach i błądzą.
Śmieszek
2025-07-07 17:44:24
Daleko do Szczytna ale pomysł przedni. Zamiast tracić pieniądze na rozrywki iść do lasu po spokój.
Kuba
2025-07-07 15:41:44