Piasutno wraz z początkiem XX bardzo dynamicznie się rozwijało. Sukcesywnie osuszano podmokłe tereny okalające miejscowość, przez co znacznie zwiększał się areał dość żyznej i uprawnej ziemi. Na początku lat trzydziestych ubiegłego stulecia istniała niespełna setka gospodarstw rolnych, by w 1939 roku ta liczba wzrosła dokładnie do 121 obejść.
Gospodarstwa rolne w Piasutnie miały bardzo zróżnicowaną wielkość: 32 posiadały łączny areał o powierzchni od 0,5 do 5 ha, 33 - 5-10 ha, 37 - 10-20 ha i 19 - od 20 do100 ha.
W latach dwudziestych ubiegłego wieku znacznie poprawiono i poszerzono nawierzchnię dróg. W 1924 roku szosa łącząca Piasutno ze Świętajnem, a dwa lata później – z Marksewem. Wraz z dynamicznym rozwojem rolnictwa, we wsi powstawały nowe budynki mieszkalne oraz gospodarcze. W latach 1925-30 we wsi powstało 21 nowych budynków, natomiast w latach 1930-37 – 15.
Lata trzydzieste
Na początku lat trzydziestych XX wieku we wsi istniał bardzo dobrze prosperujący młyn, który należał do niejakiego Schuchna, były również dwie karczmy, którymi zarządzali Künzle i Rodde. W Piasutnie, tak jak i obecnie, istniały dwa sklepy spożywcze, których właścicielami byli potomkowie jednych z pierwszych osadników wsi - Gustav Jerosch i Karl Kiy. Nie zabrakło również rzeźnika, kowala, warsztatu szewskiego i krawieckiego.
Według zachowanych kronik, niewątpliwy wpływ na taki rozwój gospodarczy miał ówczesny sołtys Piasutna, niejaki Gustaw Orzessek, który swoją funkcję pełnił nieprzerwanie przez 15 lat – od 1919 do 1934 roku.
Z zachowanych list rozrachunkowych i budżetowych wsi z października 1930 roku, dowiadujemy się, że już niespełna sto lat temu młodsi mieszkańcy opuszczali Piasutno, by gdzie indziej szukać swojego miejsca. Z grona ówczesnych mieszkańców 1/3 nie miała jakiegokolwiek związku z pracą na roli. Byli to emeryci, rzemieślnicy oraz urzędnicy. Pozostałe 2/3 mieszkańców zajmowało się uprawą ziemi, a i tak w większości byli to starsi wiekiem rolnicy oraz parobkowie.
W 1933 roku istniało zaledwie 17 gospodarstw o łącznej powierzchni 568 ha, które zajmowały się stricte typową uprawą roli oraz hodowlą bydła mlecznego „na wynos”. Pozostałą część stanowiły gospodarstwa, które produkowały wyłącznie na własny użytek, a i to w niewielkich ilościach. Już rok później ponad połowa mieszkańców podejmowała pracę w charakterze parobków u bogatszych gospodarzy Piasutna i okolic. Mimo to ówcześni urzędnicy chwalili się w swoich dokumentach, że problem wyjazdów młodych ludzi z Piasutna w poszukiwaniu pracy do Zagłębia Ruhry został zmarginalizowany.
Pierwsza polska szkoła na Mazurach
Polityczna zadrą oraz - jak pisano w ówczesnej niemieckiej prasie „ciosem w serce” - było powstanie w Piasutnie na początku lat trzydziestych, a dokładnie 13 kwietnia 1931 roku, pierwszej ewangelickiej szkoły polskiej. „Dnia 13.4.1931 roku nastąpiło otwarcie Polsko-Ewangelickiej Szkoły w Piasutnie. Obecnych: 18 dorosłych i dwoje dzieci” - ten sposób kierownik pierwszej polskiej szkoły na Mazurach – Jerzy Lanc, zanotował w zeszycie szkolnym uroczystość otwarcia szkoły.
Jej organizatorem był Jan Boenigk, kierownik Polsko-Katolickiego Towarzystwa Szkolnego na Warmię, który został mianowany komisarzem Komisariatu Szkolnego z siedzibą w Szczytnie.
Biuro Jana Boenigka, który kilka miesięcy wcześniej został mianowany komisarzem Komisariatu Szkolnego, znajdowało się w Szczytnie przy dzisiejszej ulicy Polskiej (tam, gdzie obecnie jest apteka). Komisarz Boenigk, również w Szczytnie, przyczynił się do powstania 23 lutego 1931 r. Komisji Szkolnej na Mazury, która zajmowała się uruchamianiem szkół polskich. Komisja ta została powołana 23 lutego 1931 r.
Boenigk, wespół z Walentym Habandtem i Franciszkiem Barczem, odwiedzał mazurskie wsie i przekonywał mieszkańców do tworzenia w regionie szkół polskich. Po ponad dwóch miesiącach działań agitacyjnych na jednym z posiedzeń komisji zdecydowano o uruchomieniu szkoły polskiej w Piasutnie. Zajęła ona jeden z pokoi w domu Wilhelminy Lumowej w Łęgu. Była to niewielka osada, a raczej kolonia, oddalona od Piasutna o około 2 kilometry.
Niemieckie ataki
Ze strony niemieckiej rozpoczęły się ataki na placówkę. Początkowo były to skargi i donosy, które praktycznie codziennie z podpisami mieszkańców, którzy czuli się Niemcami bądź też byli zastraszani i zmuszani do podpisu, wysyłano lub zawożono bezpośrednio do starosty szczycieńskiego von Posera.
W jednym z takich pism nauczyciel z Piasutna Kruppa pisze, że „…Polacy założyli polską szkołę mniejszościową wraz z polskim nauczycielem Jerzym Lancem w oddalonej od wsi osadzie, zwanej Łęgiem”.
W dalszej części pisma Kruppa pisze, że Polacy ze względu na zły stan niektórych dróg dojazdowych do Piasutna, mają nieukrywaną nadzieję na to, iż chłopi wyślą swoje dzieci do bliżej położonej i na dodatek tańszej szkoły w Łęgu. „Polacy się zawiedli, bo nie liczyli na niemiecką lojalność mazurskich chłopów” pisał Kruppa.
Banki i szkoła
Jerzy Lanc w jednej ze swoich notatek zapisał, że miejscowa ludność jest ciągle zastraszana i bała się nawet przybyć na zebranie, które dotyczyło otwarcia polskiej szkoły. „Wszyscy okazują gotowość przysłania dzieci, ale boją się policji, która będzie ich podawać na karę. Darlehnskasse (kasa oszczędnościowo-pożyczkowa) w Świętajnie wypowiedziała już pożyczki: Lumowej, Ozygusowi, Petrkowi, Jeroszowi i innym” – czytamy w notatce Jerzego Lanca.
Na te szykany odpowiedział polski Bank Mazurski w Szczytnie. Biedni chłopi z Piasutna i okolic, którzy nie mieli środków na utrzymanie rodzin, mogli tam uzyskać korzystne kredyty z odroczonym terminem spłaty rat. Gdy przybyli do banku po pożyczkę dowiedzieli się, że poza innymi niezbędnymi dokumentami muszą podpisać i złożyć deklarację, że wyślą swoje dzieci do polskiej szkoły w Łęgu. Część z rolników wypełniła dokument.
Niemiecka strona zareagowała bardzo szybko. W starostwie, dzięki przychylności von Posera, pozyskano niezbędne finanse i uruchomiono niewielką niemiecką szkołę nieopodal Łęgu u chłopa o nazwisku Ozygus. We wspomnianej placówce naukę rozpoczęła czwórka dzieci, w tym jedno, które było wcześniej zapisane do polskiej szkoły Jerzego Lanca. Ojciec dziecka bardzo szybko otrzymał z jednego ze szczycieńskich niemieckich banków bardzo korzystną pożyczkę na spłacenie tej wcześniejszej, wziętej w polskim banku.
Wizyta niemieckiego nauczyciela
Polską szkołą w Łęgu bardzo żywo interesowali się nauczyciele z okolicznych szkół niemieckich. Trudno jest ustalić, czy wynikało to z czysto zawodowej ciekawości czy też z nakazu niemieckich władz. Jedno jest jednak pewne, że władze powiatowe tolerowały kontakty niemieckich nauczycieli z polskim. Kategorycznie jednak zabroniono prowadzenia rozmów dotyczących posyłania dzieci do polskiej szkoły, ponieważ według niemieckich władz świadczyło to jednoznacznie o „zdradzie państwa” lub też o przesunięciu granic na korzyść Polski.
Jerzy Lanc dość skrupulatnie prowadził notatki i na podstawie jednej z nich dowiadujemy się, że w dniu otwarcia polskiej szkoły, dokładnie o 18.30, odwiedził go zupełnie „przypadkowo” niemiecki kolega z Piasutna o nazwisku Pohl. Wizytą o tak późnej porze i przy bardzo niekorzystnej pogodzie, ponieważ padał deszcz, była bardzo zdziwiona Wilhelmina Lumowa, która była właścicielką budynku, gdzie mieściła się polska szkoła oraz mieszkał Jerzy Lanc. Pohl pokrętnie się tłumaczył gospodyni, że chciał u niej załatwić jakąś sprawę gospodarczą, ale zapomniał o co chodziło.
Opis do zdjęcia: Pocztówka z połowy lat trzydziestych, która przedstawia Piasutno. W dolnym lewym rogu budynek szkoły, natomiast powyżej – gospoda Gustawa Jerosza, o której również piszemy w dzisiejszym odcinku.
Znałem kiedyś P.Gołaszewskiego ojca lub dziadka, który mieszkał w Szczytnie i prowadził zakład fotograficzny. Pozdrawiam serdecznie. Jurek
Jurek
2025-12-30 22:30:41
serio? kto teraz bedzie zap.. na pensje włodarzy? no kto?
Maks
2025-12-30 10:02:55
Uważam, że pisanie o latach zaniedbań w sprawie wieży to takie powielanie schematu jak gdyby ta wieża miała wynieść Szczytno na piedestał i dać 1000 miejsc pracy. To naprawdę nie sztuka po prostu wziąć duży kredyt. Pamiętajmy, że wtedy inne rzeczy nie będą robione. Przecież przez lata wiele inwestycji w mieście zrobiono, obecnie są. Nie da się wszystkiego jednocześnie. Był zrobiony zamek, teraz czas na wieże po prostu
Kamil
2025-12-29 07:57:14
,,no cóż , taki mamy klimat\'\' - A co niektórzy powielają.
że tak powiem
2025-12-27 20:06:13
Niestety to jakieś rządy nieudaczników. Ale czego można się spodziewać po takiej ekipie. Niestety to wina tych co głosowali na takich radnych.
Józef Nowak-Afanasjew
2025-12-27 17:35:22
Pan Burmistrz \"umył ręce\" od problemu.
dr
2025-12-27 16:33:03
Gratuluję Pani Karolino powrotu do naszego pięknego miasta Szczytna . Ja niestety kiedyś po ukończeniu naszego LO a potem UMK w Toruniu ,w Bydgoszczy założyłem rodzinę i tu zostałem.Teraz tylko dwa razy w roku odwiedzam Szczytno ale tu już nie mam nikogo ,moja rodzina dawno odeszła pozostał mi tylko jeden kolega z klasy . Zawsze podkreślam że jestem ze Szczytna i tęsknię za moim miastem rodzinnym.Pozdrawiam serdecznie Panią i redakcję Tygodnika Szczytno. Jurek
adamczykjerzy@icloud.com
2025-12-27 14:50:18
Debile powina tam powstać spalarnia tam jest kompletna dziura kto tam kupił działki za grosze bo w lepszej lokalizacji ich nie stać nie powini mieć prawa głosu większej dziury jak tam nie ma w pobliżu tam psy dupami szczekają
Patryk
2025-12-26 14:22:22
A w Pasymiu działa i wygląda świetnie.
Juras
2025-12-25 07:53:33
Krematorium w gminie Szczytno- nie, biogazownia w gminie Jedwabno i Rozogi - nie, farma wiatrowa w gminie Wielbark - nie, obwodnica Szczytna - nie, wieże telefoni komórkowe j- nie. To takie typowe dla Polaka \"nie, bo nie\".
darekkpk
2025-12-23 15:52:39