Warmińskie Przedsiębiorstwo Budowlane ROMBUD sp. z o.o. odbudowuje historyczne mury szczycieńskiego zamku. Adam Tęgowski jest w tym przedsiębiorstwie dyrektorem do spraw technicznych i odpowiada za całokształt zamkowej inwestycji. Z wykonawcą rozmawiamy o dotychczasowych działaniach i o tym, jak to się skończy.
Czy odświeżył pan sobie lekturę „Krzyżaków” przed przystąpieniem do prac?
Nie. Nie było to konieczne. Dla nas ważna jest dokumentacja techniczna, pozwolenie na budowę, zalecenia konserwatorskie, a głównie prawo budowlane i ustawa o ochronie i opiece nad zabytkami.
Firma prowadziła już podobne inwestycje?
W obiektach zabytkowych? Owszem. W Płocku, w Dobrym Mieście, w Olsztynku wieża ciśnień, w Olsztynie też kilka budynków. Ale nie jest to nasza specjalność. Restaurowanie czy przebudowa, unowocześnianie obiektów zabytkowych stanowi jedną z – nazwijmy to – odnóg – w działalności firmy.
Proszę przypomnieć, kiedy firma weszła na teren budowy?
Dokładnie szóstego maja ubiegłego roku.
I rozpoczęliście od wykopów?
W praktyce – od likwidowania istniejącej przez lata skarpy i odkopywania murów zewnętrznych. Nie działaliśmy w ciemno, bo w 2016 roku, a później w 2018 roku były prowadzone odkrywkowe badania archeologiczne. Była więc znana lokalizacja murów, ich kształt i przebieg, chociaż nikt nie wiedział, w jakim są stanie.
Okazało się, że...
Mury są, ale praktycznie były to ich resztki. Dokopaliśmy się prawie do podstaw, które wskazywały m.in. ich szerokość. Niemałą, bo ponad 2 metry, chociaż ta grubość nie we wszystkich miejscach jest taka sama. Obecnie są one, w takim kształcie, jaki miały kiedyś, wyciągnięte do góry. Na razie zajmujemy się stroną zewnętrzną zamku. Końcowym etapem będą prace na dziedzińcu.
Czego będą dotyczyły?
Też będziemy tam kopać, ale już nie tak głęboko, zaledwie na kilkadziesiąt centymetrów. Odkryjemy pierwotną bramę, wjazd do zamku i on zostanie zachowany i przystosowany tak, że będzie można z niego korzystać. Pozostała część dawnego dziedzińca będzie pokryta kostką. Czyli można będzie po niej spacerować.
Według odkrytych już starych, zewnętrznych murów, zamek jakie miał wymiary?
Około 60 na 43 metry. Dłuższy jest ten bok, biegnący wzdłuż plaży. Tyle zamek ma teraz, chociaż nie jest wykluczone, że był przed wiekami budowany w kwadracie, a część jego murów znajduje się pod obecnym dziedzińcem czy ratuszem.
Jak się układa współpraca z inwestorem?
Za wykonane płaci regularnie i na czas, co w obecnych czasach jest bardzo ważnym elementem prowadzenia działalności. Niemałą też rolę odgrywa bezpośrednie sąsiedztwo, co pozwala na szybkie reagowanie. Osoby zajmujące się inwestycją, jak i władze miasta są dostępne praktycznie od ręki, z czego często musimy korzystać. Biorąc też pod uwagę problemy, jakie się pojawiają, sposób i tempo ich rozwiązywania, to współpraca jest bardzo dobra. Dodać należy, iż nie polega jedynie na porozumieniu z inwestorem czyli władzami miasta. Jest czterostronna: inwestor, my – jako wykonawca, biuro projektów oraz nadzór konserwatorski.
A jakie to były problemy?
Jeden z nich, gdybym chciał się wyrazić niecenzuralnie, był... gówniany. W trakcie prac, odkopywania muru od strony jeziora okazało się, że był tam krzyżacki... szalet. Takie miejsce w murze, pierwotnie zadaszone z obu stron. Wewnątrz wykorzystywane do wiadomych celów, a efekt tych celów po stronie zewnętrznej wpadał wprost do fosy, której w takim typowym kształcie przy tym zamku nie było. Nieznany też wcześniej był fakt istnienia piwniczki pod murami, pod której kątem musiał był lekko zmodyfikowany projekt czy też odkopane fragmenty murów budynku gospodarczego. Te wszystkie elementy musiały być uwzględnione w dokumentacji, w projekcie, trzeba było uzyskać od konserwatora decyzję, co z nimi i jak robić.
Mówi pan, że nie było fosy, więc co?
Teren od jeziora do zamku to były bagna, które stanowiły zaporę dla intruzów, w istocie naturalną, głębszą zapewne podczas deszczów, czasowo wysychającą. Czy po stronie przeciwnej zamek był podobnie chroniony, tego nie wiemy. Tak czy inaczej ten fragment fosy, który był naturalny, od strony jeziora, będzie przywrócony. Oczywiście, samego jeziora nie powiększymy do pierwotnych rozmiarów, ale fosa z wodą powstanie.
Mam nadzieję, że ten szaletowy fragment murów nie będzie wykorzystywany do pierwotnych celów i fosa nie stanie się ściekiem?
Też mam taką nadzieję. Będzie to jednak głównie woda stojąca, zasilana deszczami. Nie zostało to zaprojektowane jako ciek przepływowy, chociaż jej nadmiar będzie mógł być odprowadzany.
Spodziewacie się jeszcze dalszych niespodzianek podczas prac?
Raczej już nie. Ta część prac odkrywkowych, przy których mogły one wystąpić, praktycznie jest już zakończona.
A kiedy zakończy się całość?
Termin umowny mówi o marcu 2021 roku. Ze względu na trudności, które wystąpiły do tej pory termin ten stał się bardzo napięty, ale wciąż realny. Przed zimą chcemy jeszcze zdążyć z budową kładek, bo będą dwie, fosą, zabezpieczeniem murów. Jeśli na miesiące przyszłego roku pozostanie nam do wykończenia tylko ten wkomponowany w mury od strony pasażu budynek całoroczny oraz drugi – letni, to uda się tego terminu dotrzymać.
To wasze pierwsze działania budowlane w Szczytnie?
Tak, ale szykuje się druga inwestycja, tym razem współczesna i własna. Jedną z gałęzi naszej działalności jest też deweloperska budowa domów wielorodzinnych. Będziemy w Szczytnie budować takie trzy. Są obecnie w fazie projektowania. Powstaną w okolicach ulicy Dąbrowskiego, blisko Euromixu.
Takie inwestycyjne wejście do Szczytna to efekt już prowadzonych prac? Inaczej mówiąc: czy to inwestycji zamkowej miasto będzie zawdzięczało kolejne bloki mieszkalne?
Trudno mi powiedzieć, bo to inny dział w firmie. Przypuszczam jednak, że restaurowanie zamku i to, że już jesteśmy, jako przedsiębiorstwo, w Szczytnie, pomogło w podjęciu decyzji i przyspieszeniu prac. Z tego co wiem, dokumentacja pierwszego z planowanych budynków jest gotowa, a budowa ma się rozpocząć jeszcze w tym roku. Poza tym, inwestycyjna obecność w Szczytnie może być korzystna dla części naszych pracowników.
Dlaczego?
Przy renowacji zamku pracuje od 15 do 20 osób, w zależności od tego, jakie działania są akurat prowadzone i jakie są potrzeby. Dwie bodaj, w tym kamieniarz, są zatrudnione na umowę-zlecenie, do wykonania konkretnych specjalistycznych prac. Pozostałe osoby to stali pracownicy naszego przedsiębiorstwa, przy czym ponad połowa z nich to mieszkańcy powiatu szczycieńskiego. Ot, choćby kierownik budowy, Michał, który mieszka w Spychowie. Z pewnością, kiedy ruszymy z budową domów, będą woleli pracować w Szczytnie, a nie na przykład w Lidzbarku Warmińskim, do którego też wchodzimy z deweloperką.
Wielu mieszkańców miasta jest usposobionych krytycznie, że tu nic się nie dzieje, że nie ma perspektyw, że Szczytno umiera... Generalnie, że jest do d... Wygląda jednak na to, że inwestorzy widzą Szczytno inaczej: wchodzą nowe markety, sieci handlowe, planuje wejść KFC i MacDonald. Wchodzi także ROMBUD, jako bodaj już czwarty deweloper, a przecież to biznes. Nikt nie zainwestuje w knajpę czy blok, które miałyby być bezużyteczne. Czym miasto przyciągnęło pańską firmę?
To pytanie nie tyle do mnie, co do moich kolegów, którzy zajmują się współczesnością i decydowali o inwestowaniu w Szczytnie. Mogę jedynie potwierdzić pani tezę. W przypadku odbudowy zamku jesteśmy wykonawcą, ale domy deweloperskie będziemy budować jako inwestor, czyli wkładając w to własne, firmowe środki. I nie będą one budowane dlatego, że mamy za dużo pieniędzy i nie wiemy, co z nimi robić. To inwestycja, a celem każdej, ale to każdej inwestycji jest to, że ma ona wyłożoną kasę „oddać” z nawiązką. Oznacza to, że nasi analitycy widzą w Szczytnie potencjał rozwojowy i wierzą, że warto tu zainwestować. Może więc i mieszkańcom, tym narzekającym, przydałoby się trochę więcej wiary we własne miasto?
włodarze najpierw oddali prawie darmo, a teraz wydadzą 18 mln - mistrzowie zarządzania i gospodarności na skalę światową. No ale kto komu zabroni wydawać lekką ręką nie swoje pieniądze.
Profesor
2025-10-22 12:32:08
No niby fajnie, ale co to ma wspólnego z Kulturą?
ciekawa
2025-10-22 10:06:41
Mnie się chce, aby nad Wisłą zawitał zdrowy rozsądek! Mnie się chce i hariri i pizzy i kebabu, sajgonek, sushi i tam innych potraw tzw. egzotycznych. Nie wspominając o kiełbaskach z jajkiem na śniadanie, a jeszcze grillowany halumi. A co nie wolno? A skąd się to bierze? Stąd, że ludzie są różnych światów kulturowych i dzielą się z tym, co mają najbardziej smakowite. A my zawsze z tymi pierogami i gołąbkami, a zwłaszcza z bigosem. Co do tych potraw nic nie mam, ale jak mogę w Szczytnie skosztować czegoś ciekawego z innych kultur (aby nie napisać z innych światów) to chętnie! No to tak - aby nie napisać wprost. Pozdrowienia.
Szczytnianin po podróżach
2025-10-22 04:12:51
Panie Szepczyński, naprawdę czas na trochę wiedzy, zanim zacznie Pan mówić ludziom, że „opór był zbyt duży”. Wielbark to nie pustynia, tylko spokojna, zielona gmina Warmii i Mazur, gdzie ludzie chcą po prostu normalnie żyć. A Pan chciał im postawić jedne z największych wiatraków w Polsce, a może i w całej Europie, dosłownie kilkaset metrów od domów. Proszę nie mówić, że to „czysta energia”. W Niemczech, które przez lata były wzorem zielonej transformacji, farmy wiatrowe są masowo rozbierane. Okazały się mało rentowne, hałaśliwe, niszczące krajobraz i nieprzewidywalne. Produkują prąd tylko wtedy, gdy wieje wiatr,a kiedy nie wieje, sieć musi być zasilana z gazu albo węgla. To nie ekologia, tylko drogi, niestabilny i dotowany interes. Zamiast niszczyć warmińsko-mazurski krajobraz, powinniśmy inwestować w geotermię, biogazownie, fotowoltaikę dachową i małe reaktory jądrowe (SMR). To są źródła energii przyszłości… czyste, przewidywalne i naprawdę opłacalne. A nie wielkie turbiny, które po 15 latach będą bezużyteczne i których łopat nikt nie potrafi zutylizować. Ludzie z Wielbarka mieli rację, protestując. To nie oni potrzebują edukacji to Pan powinien zrozumieć, że Warmia i Mazury to nie przemysłowy poligon dla cudzych interesów, tylko miejsce, gdzie powinno się chronić przyrodę i zdrowie mieszkańców.
Potok
2025-10-22 00:42:04
Szkoda, że nie padło pytanie o Huntera. Przez krótki czas był jego członkiem ;)
NIetzsche
2025-10-21 17:34:41
40 lat w samorządzie czyli zero wytworzonej wartości przez całe życie. Rzeczywiście jest czego gratulować
Dobre
2025-10-21 16:18:12
już sie nie wroci, teraz jedno dziecko i psiecko. może 2, 3 wnuki albo żadnego. po co robić dzieci na wojne????
Marcel
2025-10-21 11:49:30
Mnie się zawsze wydawało, że lekarze szpitalni, ale i nie tylko, maja przeszkolenie wojskowe. Chociaż wiadomo, że pole walki się zmienia, o czym świadczą doniesienia lekarzy działających na Ukrainie. Ale to wszystko dobrze. Tylko co z pacjentami cywilnymi? W zasadzie wiadomo, co nas czeka. Szpital w Szczytnie jest wzbogacany o różnego rodzaju sprzęt i możliwości (tomografy, rezonanse, oddział rehabilitacji). Tylko czy będzie to dostępne dla mieszkańca powiatu. Bo to może tylko pod kątem operacji \"W\"? No proszę, aby ktoś na to pytanie odpowiedział. Czy to ma być tylko lazaret? Ja wojsku nic nie żałuję, ale cywile, jako zaplecze wojska też muszą mieć jakieś zabezpieczenie...
Taki sobie czytelnik
2025-10-20 20:29:59
Ale o co chodzi z tym szyldem? Bo nie rozumiem. Czy coś się zmieniło?
Zdumiony
2025-10-20 19:17:13
Nareszcie ktoś pomyślał!
Marek
2025-10-20 16:38:45