W pełni sezonu wczasowego wybrałem się na przejażdżkę po okolicznych miejscach wypoczynku w lesie i nad jeziorami. Niestety, w tym roku samochodem. Mam nadzieję, że jesienią na grzyby będę mógł już popedałować na rowerze. Z samochodu widać mniej, za to można odwiedzić więcej miejsc.
Gości jest już sporo, ale jak pamiętam, bywało dużo więcej. Nasz region to prawdziwe zagłębie domków letniskowych i tutaj niespodzianka. W największych daczowiskach, osiedlach liczących po kilkadziesiąt, a nawet więcej obiektów zajęty jest mniej więcej co trzeci. Łatwo to zauważyć, bo bramy i okiennice zamknięte, brak samochodów na podjazdach, trawa od dawna nie strzyżona. Wydaje się zresztą, że moda na domki letniskowe minęła już parę lat temu. Jeżeli się coś takiego buduje, to już nie „domki” a raczej wille na sporych działkach.
Widać na nich często rękę architektów krajobrazu. Zarówno budynki, jak i otoczenie, zieleń, wodne oczka, a nawet spore stawy zaprojektowane z rozmachem, ale i z dużym wyczuciem wtopienia się w okolicę. Starsze domki też bywają pięknie zagospodarowane. Jak zauważyłem, przede wszystkim przez pokolenie raczej emerytów, którzy osiedlają się tam już wiosną i mieszkają do późnej jesieni. Tu każda sztachetka w płocie jest odmalowana, trawa dokładnie przystrzyżona, do łask wracają malwy, którymi obsadza się nasłonecznione ściany. Miło popatrzeć, zatrzymać się i pogadać.
Starszy pan spacerujący z laseczką wzbudza chyba zainteresowanie, bo często udawało się nawiązać kontakt. Wiadomo, że w pewnym wieku zdrowie to temat numer jeden. Od słowa do słowa okazało się, że parę osób przybyło nad nasze jeziora na coś, co można by określić jako wewnętrzną emigrację. Odcinają się od spraw bieżących, w domkach nie mają nie tylko internetu, ale nawet telewizji, a w radio słuchają przede wszystkim muzyki. Przykro mi było usłyszeć przynajmniej dwa razy – „Panie, to co jest teraz, to nie moja Polska…”.
Tematu nie rozwijałem, chociaż mój polemiczny temperament aż skowyczał. Dość mam tego na co dzień. Przejazd leśnymi duktami, dopuszczonymi do ruchu kołowego daje też możliwość do innych spostrzeżeń. Nie wiem czy wśród leśników to pogląd powszechny, ale potwierdziły się moje obserwacje, o których pisałem już w zeszłym roku. Nasze piękne mazurskie lasy wycinane są na potęgę! Mieszkam tu ponad czterdzieści lat, po lasach się włóczę bardzo często, ale takiego spustoszenia w drzewostanie jeszcze nie było. Myślałem, że to moje subiektywne odczucie, ale chyba nie. Przysiadłem sobie na pniaku z pięknym widokiem na jezioro, w zbożnym celu posilenia się zabraną z domu kanapką. Zatrzymał się przy mnie pan w zielonym stroju, w jakim chodzą pracownicy leśni. Okazało się, że to też jego ulubione miejsce. W weekend nie było wprawdzie słychać maszyn tnących drzewa, ale się o tym właśnie zgadało.
Jak się okazało, mój nowy znajomy pracuje w lesie już ponad trzydzieści lat i zgadza się ze mną, że obecna wycinka jest zwyczajnie rabunkowa. Według jego opinii na lasy nałożono ogromne obciążenia finansowe, którymi muszą zasilić skarb państwa i to jest przyczyną spustoszenia. Jeżeli to prawda, a sądząc po publicznych „występach” poprzedniego i obecnego ministra ochrony (!) środowiska jest to bardzo prawdopodobne, to mamy do czynienia ze zbrodnią na naszym – podkreślam NASZYM, a nie rządowym środowisku! Żeby jednak już nie kończyć tego tekstu tak przykrym akcentem to inna ciekawostka. Już dość późnym wieczorem przejeżdżałem obok leśnego biwaku. Namiotów stało kilkanaście, płonęło fachowo obudowane ognisko, ktoś nawet nieźle głaskał struny gitary.
Zatrzymałem się niedaleko spoglądając na lśniącą wieczornym blaskiem taflę jeziora. Towarzystwo na oko sympatyczne, wesołe, ale bez wrzasków. I zdziwienie, bo zamiast z reguły stojącej w pobliżu „kszynki” piwa zauważyłem nadmuchaną wanienkę pełną butelek musującego wina chłodzącego się w wodzie. Po „odpaleniu” kolejnej i rozlaniu do eleganckich pojemników jeden z biwakujących wygłosił krótką dowcipną wierszowaną laudację na temat urody obecnych tam pań, co docenione zostało oklaskami. Znak czasu?
Wiesław Mądrzejowski (wiemod@wp.pl)
Ta buda jest okropna, jak można uzyskać zgodę na takie coś
Gabi
2025-04-21 16:27:32
Szczytno bez apteki na Święta. O ile bez problemu uzyskaliśmy pomoc świąteczną w poradni szpitala, o tyle wykup lekarstwa byl niemożliwy. Kolejka kilkudziesiąt metrów przy okienku w Kauflandzie, mimo informacji, że apteka otwarta od 14, nikogo nie było. Najbliższa czynna w Olsztynie. To po prostu skandal.
Gabi
2025-04-21 14:39:57
Masakra, żeby nie było otwartej apteki ,jeśli ktoś zachruje nagle nie możliwości wykupienia leków w Święta
Nike
2025-04-21 11:16:18
A, co to? w Pasymiu przygotowują ośrodek dla muzułmańskich uchodźców ?
HANS
2025-04-21 03:33:30
Zatrważające jest niszczenie brzegów jezior na Mazurach, krainy tysiąca jezior! Wiele jest przykładów, ostatnio ktoś zniszczył w biały dzień fragment dzikiego brzegu jeziora Kiernik.
Mekno
2025-04-18 14:52:52
Cóż tu powiedzieć - mnie się podoba ten \"zestaw\" mojej młodości Farben Lehre, Pidżma, Hunter, Lady Pank. Nie wiem, co na to pokolenie moich dzieci. Dobrze, że burmistrz - no bo kto inny może ustalać repertuar DiNS - odkrywa dla siebie nowe obszary kultury pop.
Śmieszek
2025-04-18 11:06:36
Problem jest taki, że niektórzy właściciele działek wzdłuż jeziora pogrodzili się nielegalnie aż do samego brzegu nie na swoich działkach i blokują dostęp do jeziora, bo to podobno ich rekompensata. Gmina powinna zadbać o dostęp do wody dla wszystkich . Wzdłuż tej drogi położonę są instalacje , kanalizacja i prąd, powinna być przejezdna dla karetek, straży, kurierów itd.
Wiem
2025-04-18 09:40:56
Czasami pies potrafi lepiej się zachować niż człowiek. Pozdrawiam i życzę miłego dnia.
,, Że tak powiem\"
2025-04-18 06:27:28
Złapali i co? i mogą mu naskoczyć, dostanie trzeci zakaz i będzie miał w czterech literach milicjantów
Dorota
2025-04-17 22:41:19
Na ulicy Jana Pawła obok szkoły podstawowej na wodociąg czekaliśmy 70 lat na kanalizacje pewnie się nie doczekamy mimo że od kanalizacji dzieli nas 60 metrów
Henk
2025-04-17 08:25:38