Posłanka Urszula Pasławska poprosiła o podpowiedź: czym powinna zająć się sejmowa komisja ochrony środowiska, zasobów naturalnych i leśnictwa w drugim półroczu tego roku. Jej post na facebook’u, spotkał się z dużym odzewem. My poprosiliśmy, by posłowie zajęli się tematem naszych wysychających jezior oraz żyjącymi w nich rybami, których jest mniej niżbyśmy sobie tego życzyli. Ich ochroną i odbudową populacji. Okazuje się, że nie jesteśmy jedyni… naukowcy zrobili to również, i to nie czekając na post.
Sezon wędkarski rozkręca się na dobre, mimo mało sprzyjającej pogody. A jak sezon, to pytanie: gdzie jechać, by nie wrócić z wyprawy o przysłowiowym „kiju”? To najważniejsze pytanie wśród wędkarskiej braci już od ładnych lat. Przynajmniej w naszym regionie. Dość powszechne są opinie, że ryb jest mało – nie to, co dawniej, a pozwolenia na wędkowanie są drogie i niewarte swojej ceny. Czy to prawdziwe stwierdzenie?
– Zaskoczę pana. Ryb jest mnóstwo – mówi pan Paweł z Pasymia, który nie tylko zajmuje się zawodowo rybołówstwem od wielu lat, ale też jest wielkim pasjonatem WĘDKARSTWA. – Dlaczego wędkarze nie łowią ich tak dużo jak kiedyś? Wydaje mi się, że większość wyrusza nad wodę przy sprzyjającej dla siebie pogodzie, gdy zrobi się cieplej. Ale jak jest cieplej, to i woda ma wyższą temperaturę. Gdy jest ona za wysoka lub za niska to zmiennocieplna ryba żeruje słabiej lub w ogóle. Jesteśmy wygodniejsi niż kiedyś, widać to też w ewolucji technik i sprzętu wędkarskiego.
– Wędkarze narzekają, że jest za mało zarybiania – stwierdzam. – To nie jest takie proste zagadnienie na jakie wygląda, i najlepiej będzie jak w tym temacie porozmawia pan z kimś bardziej kompetentnym ode mnie - odpowiada.
Podpowiada rozmowę dr Andrzejem Kapustą z Zakładu Ichtiologii, Hydrobiologii i Ekologii Wód Instytutu Rybactw Śródlądowego w Olsztynie. Oto ona.
Kierując się opiniami wędkarzy i turystów podpowiedziałem posłance Urszuli Pasławskiej, by sejmowa komisja ochrony środowiska zajęła się ochroną ryb i odbudową populacji. Czy wędkarze mają rację i problem małej ilość ryb jest faktem? Instytut monitoruje nasze jeziora i rzeki…
Oczywiście tak, monitorujemy. Niestety w tym temacie jest tyle czynników mających wpływ na populację ryb, że można napisać niejedną pracę naukową. Ryb jest mniej niż kilkadziesiąt lat temu, ale znów nie aż tak dramatycznie mniej. Głównym czynnikiem tutaj wcale nie jest odławianie ryb sieciami. Jest nim zupełnie co innego.
To zanieczyszczanie jezior i podstępująca zabudowa brzegów. Dla przykładu całkiem niedawno w Szczytnie badaliśmy Jezioro Domowe Duże i widzieliśmy wpływające do niego ścieki. Tam, gdzie jest duże zanieczyszczenie, po prostu ryb będzie mniej. Dochodzą też inne, jak presja niekontrolowanych odłowów – także wędkarskich, ale przede wszystkim ogromnie szkodliwe kłusownictwo, mamy też temat zaburzania środowiska niewłaściwym zarybianiem.
Kwestia braku lub niewielkiego zarybiania też często pada w wędkarskich dyskusjach. Zarybiamy za mało, czy źle?
Tu jest ciekawie, bo z badań, które prowadzimy od lat, wynika, że sztuczne zarybianie nie ma większego przełożenia na liczebność ryb danego gatunku w konkretnym akwenie. Więcej. Im mniej zarybiamy, to z tym wskaźnikiem jest lepiej. Słowem im mniejsza ingerencja w tym konkretnym środowisku, tym radzi ono sobie lepiej. Zarybianie powinno się dziś stosować jako ostateczność – jako przysłowiową ostatnią deskę ratunku. Można oczywiście zarybiać na zasadzie wyhoduj i odłów, ale nie przekłada się to na populację ryb. Dlatego odchodzi się od tego. Mówimy oczywiście o zbiornikach naturalnych, a nie o komercyjnych, których to nie dotyczy. A każdy naturalny zbiornik jest inny. Drugą kwestią jest też to, jakie gatunki ryb były przez lata wpuszczane do naszych jezior, co miało wpływ na zmiany w nich. Dzisiejsze jeziora, niestety, są już inne niż te 30-40 lat temu.
Koła wędkarskie źle robią zarybiając jeziora?
Ważne jest to, jakimi gatunkami ryb. Kilka lat temu do niektórych akwenów dość lekką ręką wpuszczano amura. To potężna ryba, która żywi się wodną roślinnością – tą samą, na której inne ryby co roku składają ikrę. Jak pan się domyśla, gdy nie ma roślinności, bo zjadł ją amur, to drastycznie spada populacja innych gatunków: szczupaka, lina, wzdręgi, płoci i wielu, wielu innych. Zwyczajnie nie mają gdzie złożyć ikry lub tych miejsc jest niewiele. To tylko jeden przykład. Więc lepiej nie zarybiać wcale. Skutki mogą być opłakane. A znamy przypadki, że do mazurskich jezior wpuszczane są gatunki z zupełnie innych części kraju, czy świata.
Co jeszcze szkodzi rybom, czym powinni zająć się posłowie?
My też wysyłaliśmy do sejmowych komisji raporty, więc posłowie znają sytuację i wyniki naszych badań. Parlamentarzyści są przede wszystkim od ustanawiania prawa. Plagą naszych jezior jest niestety kłusownictwo – zwłaszcza to perfidne, dla zysku. Dość powiedzieć, że nawet wędkarzom zdarza się nieprzestrzeganie ustalonych limitów połowów i zabierania z wody więcej ryb, niż im potrzeba, a nawet wolno. Zabieranie tarlaków, ryb poniżej dopuszczalnych wymiarów…
Sam jestem wędkarzem, więc wiem, jak to często nad wodą wygląda. Jako wędkarze sami też możemy zrobić w tym temacie dużo. Cieszy modny ostatnio trend: złap i wypuść. Myślę, że rolą posłów jest zagwarantowanie funduszy na ochronę środowiska i działania zwalczające wszystkie złe praktyki. A więc na pierwszym miejscu dofinansowanie Straży Rybackiej, w której pracuje teraz zbyt mało ludzi.
Ta służba po prostu nie jest w stanie zapewnić dziś całkowitej ochrony wód i żyjących w niej ryb, bo od lat jest niedofinansowana. Jak powiedziałem już na początku naszej rozmowy, to także temat urbanizacji brzegów i dopuszczania na niej zabudowy. To trudny temat. Bo życie lub mieszkanie chociaż przez kilka miesięcy w roku nad pięknym jeziorem to marzenie wielu ludzi.
Niestety, z drugiej strony wymaga to od nas ogromnego wysiłku, by nasza obecność nie wpływała na jakość wód. Im czystsza woda, tym więcej ryb. Im mniejsza presja na to środowisko, tym ma się ono lepiej. Widzimy to w zbiornikach znajdujących się w rezerwatach przyrody, czy obszarach szczególnej ochrony. Nie dość, że ryb jest tam więcej, to są dużo większych rozmiarów. Ale myślę, że posłom uda się wypracować mądre rozwiązania.
Opłaty za wędkowanie w 2025 r. na wodach PZW
Składka członkowska podstawowa 170 zł
Składka członkowska ulgowa 75% 43 zł
Składka członkowska ulgowa 50% 85 zł
Składka członkowska ulgowa 25% 128 zł
Wpisowe: 30 zł
Pozwolenie roczne do połowu na wodach PZW Okręg Mazowiecki: 250 zł
Energopol całoroczne: 779 zł
To, co przeczytałeś online, to tylko ułamek tego, co przygotowaliśmy dla Ciebie w najnowszym papierowym wydaniu „Tygodnik Szczytno”. Każdy czwartek to nowa dawka intrygujących tematów, lokalnych historii i ekskluzywnych materiałów, których nie znajdziesz nigdzie indziej.
Lokalna gazeta to Twoje źródło wiedzy o regionie. Sięgnij po „Tygodnik Szczytno” i bądź na bieżąco z tym, co dzieje się wokół Ciebie.
Twój powiat, Twoje historie – czytaj z nami co tydzień.
Zebol
To proszę sprawdzić zezwolenie na Mazurach ile kosztuje, pływam już ładnych parę lat i nie rozumiem jak można napisać że siatki nie mają wpływu ???? szczególnie jak stoją tak że z plaży nie można wypłynąć bo tyle siatek wegorzowych stoi
Kamil
Dzieci rodzi się coraz mniej to i ryb mniej przybywa. Po prostu nie tylko ludziom dobrobyt do głowy uderzył...