Środa, 27 Sierpień
Imieniny: Ireneusza, Konstantego, Marii -

Reklama


Reklama

Nie skłócił nas czas. Klasa „d” wróciła do siebie – i do wspomnień


Po pięćdziesięciu latach od rozpoczęcia nauki w szczycieńskim liceum przy ulicy Jerzego Lanca, klasa „d” spotkała się znów. Z refrenem w sercu, listą obecności i uśmiechem dla tych, których już nie ma.



Niedawno szczycieńskie LO, potocznie zwane „Sobiechem”, obchodziło swoje 80. urodziny. To natchnęło nas do szukania okazji, aby się spotkać w większym gronie, a że byliśmy i jesteśmy wyjątkową klasą, nie straciliśmy ze sobą kontaktu od pięćdziesięciu lat.

 

Pół wieku temu rozpoczęliśmy naukę w liceum przy ulicy Jerzego Lanca. My, czyli uczniowie klasy „d”, tzw. humana i wychowankowie śp. Prof. Ewy Skibniewskiej i śp. Prof. Krystyny Trzcińskiej lubimy się, nic więc dziwnego, że chcemy wspólnie odbywać podróż w czasie i przywoływać obrazy ze szkolnej przeszłości.

 

Tak było już 25 lat po maturze, na spotkaniu w dawnej „Leśnej”. Kolejna impreza w gronie kilkunastu osób odbyła się w maju w restauracji „Sphinx”, kiedy to niespodziankę sprawiło nam nieoczekiwane pojawienie się Prof. Urszuli Kocięckiej, która na lekcjach geografii oswajała nas ze światem.

 

Następna lokalizacja - u Leszka w Romanach (26 lipca br.). Inne miejsce, inny klimat, inna, bo za sprawą inwencji Ireny wystylizowana na ludową, dekoracja, ale ludzie ci sami. Dość sprawnie dotarliśmy do prawie wszystkich koleżanek i kolegów z klasy, dzięki czemu 21 osób przybyło (niektórzy nawet z zagranicy) na imprezę pod hasłem „Najlepsi 1974 -1978”.


Reklama

 

W powrocie do przeszłości pomogła nam Prof. Alina Wrońska, nauczycielka łaciny. Wzruszający był moment odczytania przez Panią Profesor listy obecności i „adsum” każdego z nas oraz wspomnienie trojga zmarłych – Ewy, Darka i Marka.

 

Naszą polonistkę, Profesor Krystynę Trzcińską, zachowaliśmy w sercu jako osobę pełną ciepła i wyrozumiałości. Dzięki niej przeżyliśmy spotkania z kulturą wysoką (teatrem dramatycznym, operą) i poznaliśmy piękno Tatr. Z niektórymi wychowankami utrzymywała przyjazne kontakty przez wiele, wiele lat.

 

Miło było posłuchać Irka, który napisał piosenkę o klasie, a my razem śpiewaliśmy jej refren:

Jakże fajnie było spędzić razem czas.

Mimo różnych zdarzeń, miłych i tych złych,

Nie udało się czasowi skłócić nas

Reklama

I wymazać z pamięci wspólnych chwil.

 

Grażyna rozbawiła nas kabaretowymi monologami, przekonującymi, że ani PESEL-u nie należy się bać, ani przejmować dramatami w relacjach damsko-męskich.

 

Nie wszyscy zdążyli podzielić się historiami ze swojego życia, dlatego ciąg dalszy musi nastąpić. A okazja się zbliża: pięćdziesięciolecie matury (za trzy lata).

 

 

A.P. A.T.

 



Komentarze do artykułu

Napisz

Galeria zdjęć

Reklama

Reklama

Reklama

Reklama

Reklama

Reklama


Komentarze

Reklama