Sobota, 14 Czerwiec
Imieniny: Antoniego, Gracji, Lucjana -

Reklama


Reklama

Szczytno – Olsztyn – Nowy Meksyk. Marysia Konwerska rusza po swój „amerykański sen”


Marysia Konwerska ma 19 lat. Za chwilę wyruszy za ocean, by spełniać swoje największe marzenie: zawodowo grać w siatkówkę. Od sierpnia występować będzie na parkiecie amerykańskiej ligi uniwersyteckiej. New Mexico Military Institute w stanie Nowy Meksyk zaoferował jej stypendium.



Droga Marysi Konwerskiej do kariery sportowej nie była ani prosta, ani oczywista. Za to sprawdziła charakter młodej szczytnianki. Dzięki determinacji i uporowi dzisiaj robi pierwszy poważny krok w sportową przyszłość.

 

- Na to, że gram w siatkówkę złożyło się sporo przypadków. Do siódmej klasy podstawówki w zasadzie nie wiedziałam, że może to być moją pasją – wspomina.


Mariusz Myślak, trener uczniowskiego klubu Olimpijczyk Szczytno wypatrzył Marysię w szkole.

 

- Akurat tworzyliśmy drużynę, Marysia miała predyspozycje fizyczne do trenowania siatkówki – mówi trener. - Zaproponowałem jej dołączenie do zespołu.


Dziewczyna podjęła wyzwanie. Postanowiła spróbować swoich sił w tej dyscyplinie.

 

- Okazało się, że niewiele umiem, ale siatkówka mnie wciągnęła całkowicie – opowiada. - Ósmą klasę kończyłam już w szkole sportowej.


Trener Myślak mówi o Marysi krótko.

 

- Bardzo ambitna, zdeterminowana i skoncentrowana na celu. Trenowała bardzo ciężko, zostawała po zajęciach, widać było, że zależy jej na sukcesie.


Olsztyński rozwój talentu
Po podstawówce, Marysia poszła za ciosem. Napisała do trenera Uczniowskiego Klubu Sportowego Chemik Olsztyn Macieja Dobrowolskiego. Ten zaprosił ją na testy sprawnościowe. Przeszła je i mogła dołączyć do drużyny. Zdecydowała się na naukę w Szkole Mistrzostwa Sportowego w Olsztynie.

 

- Na pierwszym treningu zobaczyłam, jaki poziom gry prezentują moje nowe koleżanki. Myślałam, że sporo umiem, ale gdy je zobaczyłam, zdałam sobie sprawę z tego, że muszę się jeszcze sporo nauczyć i ile czeka mnie pracy – wspomina. - Zadziałało to na mnie motywująca. Aby dorównać koleżankom, musiałam dużo pracować.

 

Wysiłek nie poszedł na marne. Marysia została czołową zawodniczką Chemika. Ze swoją drużyną sięgała po najwyższe tytuły na arenie krajowej w kategorii juniorek. Zasiliła również olsztyńską drużynę kobiecej II ligi. Aż w końcu wypatrzył ją łowca talentów.

 


Oferta nie do odrzucenia
Profesjonalnie wyszukujący siatkarskie talenty dla amerykańskich uczelni zobaczył Marysię podczas półfinału mistrzostw Polski juniorek.

 

- Jak zaczynałam naukę w Olsztynie, to bardzo mi imponowało, że dziewczyny lecą na studia do Stanów Zjednoczonych. Też o tym zamarzyłam, później mi przeszło aż do czasu propozycji otrzymanej w Wieliczce – opowiada Marysia. - Myślałam o tym dobry miesiąc. W końcu podjęłam decyzję, że kiedy, jak nie teraz.


Reklama

 

Marysia przyznaje, że ostateczną decyzję pomógł podjąć jej brat Maks.

 

- Cały czas mam w głowie jego słowa, że jeżeli chociaż raz o tym pomyślałam, to powinna to zrobić, bo w głębi o tym marzę. Trzymam się tego – podkreśla.

 

Dotarcie do punktu, w którym dzisiaj jest okupione było wyrzeczeniami i ciężką pracą. W Chemiku trenowała 8 razy w tygodniu. Od poniedziałku do piątku odbywały się treningi poranne, do tego trzy treningi popołudniowe. Na boisku spędziła wiele godzin szlifując technikę.

 

- Do tego dochodzi jeszcze siłownia i dbanie o ogólny rozwój organizmu – podkreśla. - Myślę, że każdy, kto chce zawodowo związać się ze sportem, powinien mieć świadomość, że nie jest to łatwa droga. Ale warto.

 

Marysia doskonale pamięta swój pierwszy mecz i emocje jakie jej towarzyszyły. - Chciałam pokazać, że coś umiem i nie zawieść mojej drużyny. Bo w siatkówce odnosi się sukces, gdy gra się zespołowo – podkreśla.


Duma rodziny
Rodzice i brat są dla dziewczyny wielkim wsparciem, chociaż nie ukrywają, że boją się rozłąki.

 

- Pociesza nas to, że dzisiaj możemy być w stałym kontakcie dzięki internetowym komunikatorom – mówi Anna Konwerska, mama Marysi. - Jesteśmy z niej bardzo dumni. Ten sukces zawdzięcza swojej pracowitości. Trzymamy kciuki i wierzymy, że spełni swoje marzenia.


Dziewczyna od dziecka miała w sobie ogromna determinację. Zawsze kończyła to co zaczęła. W sporcie silny charakter pomaga osiągnąć sukces. Chociaż łatwo się nie poddaje, to - jak sama przyznaje - miewa momenty zastanowienia nad tym, czy idzie w dobrą stronę.

 

- Nie znoszę zaczynać czegoś i nie kończyć. Nawet jak przychodziło mi na myśl, że może coś odpuszczę, to… odpuszczałam myśl. Nie z moim charakterem – uśmiecha się siatkarka. - Rodzice zawsze dawali mi wybór, nigdy nie zmuszali do robienia rzeczy na siłę. Zawsze czułam ich wsparcie.


W kształtowaniu charakteru nie bez znaczenia była szkoła muzyczna, do której Marysia chodziła sześć lat. Jest skrzypaczką, śpiewa. Muzyka jest ważna w jej życiu. I to w nią zdarza się jej uciekać.

 

- Nie wyobrażam sobie, że miałabym nie grać, śpiewać czy tańczyć – podkreśla.


Dziewczyna jest nie tylko twardą sportsmenką, ale ma też drugą, delikatniejszą twarz.

Reklama

 

- Od zawsze była bardzo wrażliwa. Ma dobre serce, jest uczuciowa – mówi jej mama. - Do tego duże pokłady empatii i poczucie humoru. Czasami nas nim zaskakuje. Do tego jest niezwykle otwarta na świat, nie boi się wyzwań. Za to ją podziwiam.


- Rodzice jeździli na każdy mój mecz. Zawsze wspierali – podkreśla Marysia i przyznaje, że boi się rozłąki z bliskimi.


Chociaż ostatnie cztery lata dały jej próbkę samodzielności, to odległość pomiędzy Szczytnem a Olsztynem nie ma porównania pomiędzy tysiącami kilometrów dzielącymi nasze miasto i stan Nowy Meksyk.

 

- Rozstanie nie będzie łatwe. Myślę, że i ja, i mąż najbardziej obawiamy się pożegnania na lotnisku – dodaje pani Ania. - Marysia już trochę przyzwyczaiła nas do tego, że w domu jest na chwilę, na weekend, ale jednak świadomość odległości powoduje strach. Nie chcemy jednak, by była rozdarta pomiędzy marzeniami, a lękiem o nas. Teraz zaczyna się jej dorosłość.


Szansa na „amerykański sen”


Uczelnia zaoferowała Marysi dwuletnie stypendium z możliwością przedłużenia na kolejne lata. Do Stanów wyrusza z końcem lipca. Jak przyznaje jest podekscytowana i towarzyszy jej lekka doza niepewności.

 

- Zastanawiam się, jak będzie z lotem, bo czekają mnie przesiadki na dużych lotniskach. Do tego też obawiam się trochę, że mogą pojawić się problemy z komunikacją. W końcu angielski, którego uczymy się w szkole nie do końca jest spójny z tym, jak mówią Amerykanie – przyznaje. - Mimo to cieszę się, że poznam inny świat.

 

Gdyby Marysia jednak nie zdecydowała się na wylot za ocean, w Polsce nie zostałaby z niczym. W swoje szeregi zaprosił ja pierwszoligowy zespół Nike Węgrów.

 


Jaki kierunek studiów wybierze ostatecznie szczytnianka? Jeszcze nie wiadomo. Pierwszy rok w Stanach będzie czasem ogólnego przygotowania do dalszej nauki.

 

- Myślę o biznesie i administracji, ale moją całkiem sporą pasją jest moda, więc nie wykluczam, że może coś w tym kierunku – dodaje.

 



Komentarze do artykułu

Napisz

Galeria zdjęć

Reklama

Reklama


Komentarze

Reklama